Niestety, niejako przy okazji wystawili je także nam, Polakom. Dzięki wybrykowi kilku durniów znowu w Europie będzie się mówiło – przynajmniej w niektórych kręgach zbliżonych do lewej strony mocy – o polskiej ksenofobii, o barbarzyńcach znad Wisły, którzy nie potrafią żyć w zgodzie z innymi narodami, o odradzającym się w Rzeczpospolitej faszyzmie i tym podobnych grzechach wołających o pomstę do Marksa i Lenina. A czerskie media, co oczywiste, podchwycą tę narracją i będą nią grały przeciwko środowiskom narodowym i patriotycznym. Brawo, panowie lechici, brawo, udało wam się wsadzić broń do ręki wrogom Polski. Aż ciśnie się na usta pytanie – czy zrobiliście to z własnej inicjatywy, czy też może pomysł podsunął wam jakiś życzliwy dziennikarz z gazety jedynie słusznej, którą jeszcze niedawno ochoczo bojkotowaliście?

Zostawmy jednak nienawykłych do używania mózgów fanów poznańskiego Lecha a przejdźmy do drugiego aspektu tej nieszczęsnej sprawy. Otóż zadziwiająco szybko zareagowało na ten stadionowy wybryk polskie MSZ, które ustami swojego dyrektora biura prasowego Michała Safianika wydało następujące oświadczenie:

„Ministerstwo Spraw Zagranicznych stanowczo potępia wczorajszy incydent w Poznaniu. Antylitewskie treści umieszczone na transparencie uważamy za skandaliczne i oceniamy je jako pożałowania godny przejaw bezmyślności i ignorancji, który budzi zdecydowany sprzeciw MSZ i rządu polskiego”.

Słusznie, bardzo słusznie. Chyba po raz pierwszy mógłbym się podpisać pod słowami urzędnika kierowanego przez min. Radka Sikorskiego resortu. Jest tylko jeden kłopot, który nie daje mi spokoju i sprawia, że trafia mnie jasny szlag. Otóż dlaczego ministerstwo reaguje z prędkością światła w chwili, kiedy Polacy sami robią z siebie idiotów a umywa ręce w sytuacjach, kiedy obce media i organizacje odsądzają nas od czci i wiary oskarżając o największe zbrodnie? Dlaczego szefostwo polskiej dyplomacji korzysta z okazji do milczenia kiedy polskie dzieci są – nie bójmy się tego słowa – kradzione rodzicom przez obce instytucje, ot choćby przez niemiecki Jugendamt? Dlaczego Zbigniew Osewski ze Świnoujścia, który pozwał niemiecki dziennik „Die Welt” za użycie terminu „polskie obozy zagłady” nie dostał ze strony ministerstwa żadnego wsparcia?

Pytania można by mnożyć, ale po co? Dla myślącego człowieka jasnym jest, że polityka MSZ opiera się na jednym tylko założeniu: „byle nikogo nie urazić, byle nikomu nie nadepnąć na odcisk a wtedy wszyscy będą nas lubić”. W Poznaniu kibice urazili Litwinów, zatem nic dziwnego, że ministerstwo postanowiło zareagować. W Niemczech czy w USA („New York Times” nader często pisze o „polskich obozach koncentracyjnych”) to nas się obraża, zatem reagować nie trzeba. Lepiej poudawać głuchego, pokajać się za współudział w Zagładzie i wyprać mózgi Polaków zakłamanym filmem ukazującym Akowców jako antysemitów a Wehrmacht jako niosący na wschód kaganek oświaty i cywilizację. Tysiąc razy powtarzane kłamstwo staje się prawdą, a wizerunek Rzeczypospolitej w świecie będzie taki, jakim przedstawią go opiniotwórcze media pobłogosławione przez polski MSZ...

P.S.: Po napisaniu tekstu dowiedziałem się, że transparent był reakcją na zachowanie Litwinów podczas meczu w Wilnie, kiedy to wykrzykiwali o "polskiej kur...", demolowali samochody z poznańskimi tablicami rejestracyjnymi i zachowywali się dokładnie tak, jak ich określili w treści baneru Poznaniacy - czyli jak chamy. Nie zmienia to mojej oceny incydentu, jednak sprawia, że nie jestem w stanie potępić kibiców "Kolejorza", człowiek sprowokowany często najpierw reaguje - a dopiero potem myśli.

Alexander Degrejt