Od 22. października obserwujemy na polskich ulicach tłumne manifestacje, składające się w dużej części z młodych osób, które idą z hasłami „buntu”. Ci młodzi ludzie, uczestniczący w Strajku Kobiet, są przekonani, że się buntują. Tymczasem to nonsens, bo postawa ta nie jest żadnym buntem, ale właśnie pójściem w zgodzie z tym, co proponuje nam dzisiejszy świat. Zwrócił na to uwagę red. nacz. tysol.pl Cezary Krysztopa goszcząc w „Rozmowach niedokończonych”.

- „Nie ma buntu tam, gdzie jest poparcie wielkich mediów, połowy świata i celebrytów, bo to jest płynięcie z prądem. Kto był największym buntownikiem w historii ludzkości? Jezus Chrystus. Kto był największym kozakiem? Jezus Chrystus. Gdyby umieć pokazać dzieciakom prawdziwą stronę rzeczywistości, to gdzie byśmy dzisiaj byli? To jest język, którym moglibyśmy przemówić do młodzieży – język buntu. W tej chwili bunt nie jest po lewej, a po prawej stronie, ponieważ podnosząc tradycyjne wartości trzeba z pełną świadomością konsekwencji stanąć przeciwko połowie świata” – mówił Krysztopa.

Dziennikarz zaznaczył, że orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego było jedynie zapalnikiem emocji, które zbierały się w Polakach, zwłaszcza młodych, od wybuchu pandemii koronawirusa. Była to agresja powodowana strachem, znalezieniem się w nowej sytuacji, niepewnością jutra, która znalazła swoje ujście na ulicach. W przypadku młodych ludzi, których liderzy Strajku Kobiet wzywali do „buntu”, udział w manifestacjach był również naturalnym elementem dojrzewania, w które bunt jest wpisany.  

Krysztopa mówił też o autorytecie rodziców, na który muszą oni sobie zapracować, pokazując swoim dzieciom, że mają im coś wartościowego do przekazania. Tutaj publicysta widzi nadzieję w trwającej pandemii, która siłą rzeczy zmusza rodziny do przebywania ze sobą. Może więc w konsekwencji się okazać, że wyjdziemy z niej z silniejszymi relacjami rodzinnymi, że dzięki zamknięciu w domach nauczymy się z sobą rozmawiać.

kak/radiomaryja.pl