Propozycja zmiany obowiązującej ustawy została przygotowana przez Fundację Pro - prawo do życia. Pomysłodawcy chcą, by z ustawy dotyczącej aborcji wykreślić przepisy, które w szczególnych przypadkach pozwalają kobietom dokonać aborcji.

Na początku debaty, w imieniu fundacji projekt przedstawiała Kaja Godek. W trakcie wystąpienia przekonywała, że uchwalona w 1993 r. roku obowiązująca dziś ustawa nie była kompromisem.

- Rozmaite lewicowe lobby dążyły (wówczas - red.) do pozostawienia jak najszerszej możliwości zabijania dzieci - powiedziała Godek, chwilę później mówiąc o "zabijaniu dzieci".

Wtedy przerwał jej wystąpienie prowadzący obrady wicemarszałek Sejmu Jerzy Wenderlich z SLD. Wyjaśnił, że użyte przez nią słowo "zabijanie" jest "nie na miejscu" i jako reprezentantka obywatelskiego projektu powinna prezentować go z poszanowaniem wrażliwości osób, które mają inne poglądy niż ona.

W obronie Godek z ław sejmowych wystąpił poseł Solidarnej Polski Patryk Jaki oraz niezrzeszona posłanka Marzena Wróbel, którzy okrzykami apelowali do wicemarszałka, by ten "nie cenzurował" wystąpienia przedstawicielki fundacji. W trakcie awantury wicemarszałek na chwilę wyłączył Godek mikrofon, by w tym czasie ponownie prosić ją o "należytą wrażliwość".

- Mam nadzieję, że moje poglądy będą tutaj też szanowane - odparła Godek, po czym wróciła do kontynuowania wystąpienia.

Poseł Jaki zapowiedział, że złoży skargę na zachowanie Wenderlicha do sejmowej komisji etyki i wnioskował o zwołanie Konwentu Seniorów. Beata Kempa ze Zjednoczonej Prawicy mówiła, że Wenderlich nie musiał godzić się na prowadzenie tego punktu obrad.

 

MT/TVN24.pl