Dla mnie jest oczywiste, że Lech Wałęsa złamał prawo, publikując dokumenty niejawne, powstałe po roku 1990, których nie powinien w ogóle posiadać i do których nie miał prawa. Publikuje je od lat na różnych swoich blogach i mam nadzieję, że wreszcie prokuratura zajmie się serio człowiekiem, który za nic ma polskie prawo – tak prof. Sławomir Cenckiewicz, członek kolegium IPN komentował w „Czterech stronach”, opublikowanie przez Wałęsę tajnego dokumentu z 1990 r. - pisma szefa UOP w Gdańsku Adama Hodysza do ówczesnego zwierzchnika Urzędu Andrzeja Milczanowskiego.

Sprawa dotyczy opublikowania przez Lecha Wałęsę tajnego dokumentu z 1990 r. - pisma szefa UOP w Gdańsku Adama Hodysza do ówczesnego zwierzchnika Urzędu Ochrony Państwa Andrzeja Milczanowskiego. Wynika z niego, że Biuro Studiów MSW kupiło działkę obok posiadłości szefa NSZZ Solidarność w Zdunowicach do prowadzenia „kontroli operacyjnej” Wałęsy.

Według Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, mogło dojść do złamania prawa w związku z opublikowaniem niejawnego dokumentu, wytworzonego przez Urząd Ochrony Państwa. Rzecznik koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn stwierdził, że ABW skierowała w tej sprawie pismo do Prokuratury Krajowej w celu rozważenia wszczęcia śledztwa. Żaryn ujawnił, że publikowanego egzemplarza nie odnaleziono w archiwach ABW.

Historyk Sławomir Cenckiewicz, autor publikacji o Lechu Wałęsie i jego agenturalnej przeszłości, przekonywał, że ostatnia publikacja dokumentów UOP na profilu byłego prezydenta nie była dla niego zaskoczeniem.

– Lech Wałęsa ujawniał przez ostatnie lata również inne dokumenty. Służę pomocą ABW, ponieważ przez długie lata ściągałem dokumenty z licznych blogów internetowych Wałęsy – mówił.

– Dla mnie jest oczywiste, że Lech Wałęsa złamał prawo, publikując dokumenty niejawne, powstałe po roku 1990, których nie powinien w ogóle posiadać i do których nie miał prawa. Publikuje je od lat na różnych swoich blogach i mam nadzieję, że wreszcie prokuratura zajmie się serio człowiekiem, który za nic ma polskie prawo – podkreślił.

Cenckiewicz wspominał, że na początku lat 90 działała „ekipa, która doprowadziła do pewnego skoku na różnego typu dokumenty kompromitujące, dotyczące Lecha Wałęsy”.

– To wejście 4 czerwca 1992 r. do mieszkania majora Frączkowskiego czy wejście do mieszkania Adama Hodysza w 1995 r. po wybuchu gazu w bloku w Gdańsku. Do tego dochodziło wykradanie np. akt osobowych z miejsc pracy Wałęsy – mówił historyk.

Pytany, czy Lech Wałęsa może usłyszeć zarzuty w związku z posiadaniem niejawnych dokumentów, Cenckiewicz stwierdził, że nie wierzy, aby odważyła się na to jakakolwiek prokuratura.

emde/tvp.info