Podróżnik Wojciech Cejrowski jest aktywnym użytkownikiem Facebooka, gdzie dzieli się ze swoimi fanami przemyśleniami na najrozmaitsze tematy. Tym razem opisał historię rodem z amerykańskiej prerii, tak abstrakcyjną, że aż ciężko ją opisać.

Toteż przytaczamy cały wpis podróżnika: 

GDY NA PRERII WIEJE (WCZORAJ WIAŁO...)

Gdy na prerii wieje (wczoraj wiało całą noc), przywiewa różne rzeczy.
Najczęściej przylatują śmieci, pourywane fragmenty lamp, samochodów, domów, czasami kura i zwykle taka kura tego lotu nie przeżyje czyli stanowi surowy rosół. Najczęściej przylatują rzeczy kompletnie bezużyteczne, ale czasami..
Wczoraj przyleciały gacie i nawet wiem czyje. Nietrudno było poznać, bo w naszej małej społeczności jest tylko jedna osoba, która musi gacie zamawiać u krawcowej.
***
Wszędzie w USA są sklepy dla wielkich ludzi. Łatwo kupić rozmiary nie tylko XXXL, ale także 7xX, więc na pewno wiem czyje to gacie, bo mamy tu tylko jedną jedyną osobę, która nie może znaleźć gaci nawet w sklepach z mnożonymi ixami.
Tak - murzynka. Tak - z klasyczną stratypygią. W tłumaczeniu na język potoczny: ta Pani ma z tyłu coś takiego, że można by tam posadzić dziecko i nie spadnie; nawet siedząc tyłem do matki. Dziecko... jedenastoletnie.
Ona je tam sadza, dla zabawy, bo:
- Gdy ma się taki tyłek jak ja, to trzeba się nim chwalić!
- Chwalić? - zapytałem lekko zażenowany sytuacją i tematem naszej pierwszej rozmowy (było to zaraz po tym, gdy nas sobie przedstawiono).
- Tak, właśnie tak! Gdy ma się taki tyłek jak ja, trzeba się nim chwalić bo... ukryć to on się nie da! Ha ha, ha...
***
No więc wiem czyje to gacie tu przyleciały i mam dylemat czy je odwieźć do domu właścicielki. Wiało z zachodu, a właścicielka mieszka na wschód ode mnie - dodajcie to sobie sami.
Gdyby te gacie suszyły się u niej koło domu, na pewno nie przyleciałyby do mnie z wiatrem zachodnim, czyli od Kalifornii.
Gdyby wiało z Nowego Meksyku, wówczas owszem - te gacie miałyby pełne prawo do mnie przylecieć, ale wiało z zachodu! Hmm.
***
Jeśli je do niej odwiozę, w oczywisty sposób zawiśnie w powietrzu pomiędzy nami pytanie: co trzeba było robić na zachód ode mnie, żeby wiatr komuś porwał gacie? Prania nie robiła. I ma męża!!! Jak ja będę wyglądał przed nim, gdy odwiozę te gacie? Jeśli się zacznę tłumaczyć, że je przywiało, to on natychmiast spojrzy na mnie dziwnie i zapyta jak to możliwe skoro wiało z zachodu?
Z drugiej strony jeśli ich nie odwiozę to... dlaczego właściwie nie odwiozłem gaci jego żony, skoro one do mnie uczciwie przyleciały z wiatrem i ja nie mam nic wspólnego z tym, co się z nimi działo zanim doleciały? Mam coś do ukrycia? No owszem - mam! - fakt że przyleciały z zachodu... Ech.
Państwo tam w Europie martwią się różnymi rzeczami, a my tu na prerii mamy problem z latającymi gaciami.
wc

PS
Dla wszystkich życzliwych podpowiadaczy, którzy mają dla mnie teraz rady w rodzaju: wywal Pan te gacie, zakop, nic nikomu nie mów, mam informację: Na prerii nic się nie ukryje. NIC! Co zakopiesz zostanie wykopane, co wywalisz, zostanie odnalezione, czego nie powiesz i tak już pewnie wiedzą - tak jest na prerii i trzeba z tym żyć. Kto nie wierzy, niech sobie przeczyta "Wyspę na prerii".

emde/źr. Facebook