Mateusz Kijowski nie widzi problemu w tym, że ma takie długi. - Nie jest jednak tak, że mam kłopoty z płaceniem. Płacę tyle, ile mogę – wyjaśnił w rozmowie z „Super Expressem”. Niestety, jak sam przyznaje, niewiele może, bo pozostaje na utrzymaniu swojej drugiej żony.

Ale od osobistych problemów Kijowskiego ciekawsza jest logika, jaką prezentuje. Nie widzi on problemu w tym, że nie płaci wszystkiego, bo płaci, ile może. Od teraz więc każdy - w imię obrony demokracji - może wejść do sklepu i oznajmić, że chce mercedesa. Za 25 złotych, bo przecież on płaci tyle, ile może. I niech ktoś tylko mu zarzuci, że to oszustwo i okradanie, to wówczas krzyczmy głośno, że jest faszystą i łamie nasze podstawowe prawa.

Tomasz P. Terlikowski