– Cały dzień palił w domu marihuanę, słuchając arabskiego hip-hopu, utrzymując się z zasiłków dla bezrobotnych – tak o Ibrahimie Abdeslamie, 31-letnim zamachowcu z Paryża mówi w "Daily Mail" jego była żona.

Mężczyzna wysadził się w powietrze przed kawiarnią Comptoir Voltaire Café, raniąc trzy osoby.

Abdeslam był elektrykiem z wykształcenia, ale w pracy spędził tylko jeden dzień.

– Jego ulubionymi zajęciami było palenie trawki i spanie. Często spał w trakcie dnia. To było niepokojące – mówi żona terrorysty.
Małżeństwem byli od 2 lat. Kobieta nie chce podawać swojego nazwiska, ponieważ boi się współpracowników terrorystycznych byłęgo męża.

Jak mówi Naima, Ibrahim nigdy nie chodził do meczetu ani się nie modlił. Nie odmawiał także picia piwa i wódki. Obchodził Ramadan, ponieważ zmuszała go do tego rodzina.

– Żyliśmy na zasiłku dla bezrobotnych, który wynosił tylko 1000 euro miesięcznie, więc bardzo martwiliśmy się o pieniądze. Z tego powodu nie mieliśmy dzieci. - mówiła.

Jej mąż miał dwa wyroki więzienia za kradzież, jako małoletni podpalił swój dom rodzinny.

Przez chwilę prowadził kawiarnię w centrum Molenbeek, gdzie mieszkał, jednak szybko została zamknięta z powodu zainteresowania policją prowadzoną przez Ibrahima sprzedażą narkotyków.

Kobieta mówi o nim bardzo pozytywnie.

Jej zdaniem był "wyluzowany" i miał "nieskazitelny charakter", nigdy nie użył wobec niej przemocy. Poznali się w Brukseli w barze.
Po dwóch latach małżeństwa się rozstali, a o jego udziale w zamachu dowiedziała się w poniedziałek.

– Nie znajduję żadnego wytłumaczenia. Jestem w szoku – wyznała.

Jednak rodzina Ibrahima już zaskoczona nie jest, gdyż wiedziała, że 31-latek uległ radykalizacji, a beglijskie władze miały go na liście potencjalnych terrorystów.

bg/onet.pl/dailymail.com