Światowe Dni Młodzieży w Krakowie to dla mnie przede wszystkim osobiste wyzwanie, bo będę musiał przeprowadzić jakiś gruntowny remont (śmiech). Już mówiłem o tym żonie, że musimy się dobrze przygotować na przyjęcie jak największej liczby młodych, którzy będą pielgrzymować do Krakowa. Czekam na to z wielką radością, gdyż tacy goście to wielkie błogosławieństwo dla domu. Nigdy nie wiemy, jakich aniołów gościmy. Błogosławiony każdy, kto użyczy im swojego progu. Szczęście i błogosławieństwo dla każdego domu w Polsce, a na pewno w Krakowie!

Tym, co szczególnie zapamiętałam ze spotkania z młodzieżą podczas ŚDM w Brazylii, a co każdy z nas powinien sobie wziąć do serca, jest zdanie, że „żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało”. Każde takie Boże spotkanie, czy to ostatnie z o. Bashoborą czy nadchodzące z papieżem w Krakowie, to błogosławieństwo dla kraju i dla młodych ludzi, którzy będą mieli okazję wspólnie się pomodlić z głową Kościoła. Urzędujący papież ma przecież taką samą władzę, jak Pan Jezus na ziemi. Jego modlitwa ma wielką moc, a tu jeszcze przyjedzie tyle tysięcy ludzi! To jest dla mnie najważniejsze, bo z takiego spotkania każdy wyjdzie dotknięty, poruszony.

Proszę zauważyć, że Jan Paweł zapoczątkował taką tradycję, że w krajach, w których pojawia się kryzys wiary, tam woła się młodych. Młodzież to nadzieja Kościoła. Tak było w Australii, Niemczech... To po to, aby rozdmuchać ten płomyczek, który jeszcze gdzieś się tli. Tak było teraz w Brazylii i mam nadzieję, że tak też będzie w Polsce. Czeka nas trzy lata mobilizacji w Krakowie po to, aby na nasze miasto spłynęło błogosławieństwo.

Not. eMBe