Jakie argumenty stoją za prawie milionem Polaków, którzy chcą referendum w sprawie modelu edukacyjnego w naszym kraju?

Może zacznę od tego, że zgadzam się zarówno z autorami tego wniosku, jak i z Polakami, którzy pod nim się podpisali. Mają do referendum prawo. Jeśli chodzi o globalne powody dla tego oporu obywatelskiego, to wynikają one z prostej intuicji rodziców, a szerzej obywateli, że jest z tą sprawą coś fundamentalnie nie w porządku. W dodatku pojawia się podejrzenie, że przy tej zmianie systemu edukacyjnego są realizowane jakieś nieoczywiste cele.

Kogo mogą dotyczyć te nieoczywiste cele?

Szczególnie chodzi tu o interesy nauczycieli. To oni mogą zyskać na tym najwięcej. Dzieci – niekoniecznie.

Co niepokoi rodziców?

Ludzie są przyzwyczajeni do tego, że od wielu lat dzieci rozpoczynały szkołę od siódmego roku życia, a teraz nagle „wymyślono” taką innowację. Ta nagłość i infrastrukturalne nieprzygotowanie reformy są szczególnie niepokojące dla rodziców. Na ten problem wskazywali organizatorzy referendum, kiedy zaczynali zbierać pod nim podpisy.

Jaka jest Pana opinia o wczesnej edukacji?

Zajmowałem się nieco tym problemem i zauważyłem, że kraje, które najlepiej radzą sobie w sławnym międzynarodowym teście PISA, to kraje, w których dzieci rozpoczynają edukację od siódmego roku życia. Oczywiście można by spekulować czy nie ma tam przypadkiem jakiejś wspaniałej "zerówki", świetnie realizującej zadania edukacji pośredniej pomiędzy przedszkolem a szkołą. Okazuje się, że nie. Weźmy za przykład Finlandię, która jest na czele rankingu od chwili, kiedy test ten się organizuje. Zerówka jest u nich nieobowiązkowa (a zatem nie może być wymagana), a z przedszkoli korzysta bardzo niewiele dzieci. Powiada się, że przedszkola tak wspaniale wyrównują możliwości dzieci, które są upośledzone kulturowo, oczywiście wskutek niedbałości lub braku zaawansowania rozwojowego samych rodziców. Okazuje się, że nie istnieją żadne poważne przesłanki dla takich opinii. Eksperci wciąż powołują się na pewien przedszkolny eksperyment, który wykonano dawno temu w latach 60. w Ameryce. Miał on mikroskopijny zasięg (objął niespełna 60 dzieci) i nigdy nie został powtórzony. Budowanie na tym jednym badaniu szczegółowych wnioskowań i prognoz jest nieuprawnione z naukowego punktu widzenia. Specjaliści z zakresu metodologii badań naukowych zarzucili ideologom „przedszkolnych dobrodziejstw”, opierającym się na wynikach owego HighScope Perry Preschool Project szereg błędów i nadużyć.

Czy Polacy opowiadający się na referendum, właśnie takie rzeczy biorą pod uwagę?

Co oczywiste, wyników wspomnianych badań rodzice nie znają. Jednak różne powody łącznie dają efekt poczucia niepewności, co do rzeczywistych powodów, dla których wprowadzana jest reforma. Niepewność dotyczy też racjonalności samej decyzji, żeby edukację szkolną rozpoczynać tak wcześnie. Zabiegi wokół tego rozwiązania są podejmowane już od lat, tak na poziomie międzynarodowym (UNESCO), jak i krajowym. Uzasadnieniem dla tego rozwiązania jest założenie, iż mózgi nasze są najplastyczniejsze, kiedy jesteśmy małymi dziećmi, potem niestety stopniowo „kamienieją”. To raczej nieprawda. Sądzę, że tkwi w tym także jakiś rodzaj presji ze strony Unii Europejskiej, której władzom może chodzić o ujednolicanie systemów oświatowych. Ale Finlandia, która przecież też należy do struktur unijnych opiera się takim naciskom i na pewno nie zmieni swojego systemu. Jest on zbudowany na zupełnie odmiennych podstawach, niż w pozostałych krajach – z całkowitym brakiem rywalizacji i orientacją przede wszystkim na dziecko. To jest najważniejsze w konstruktywnym rozwoju człowieka. I szkoła właśnie tym powinna się zajmować. Finowie robią to konsekwentnie, a efekty są nader wyraziste. Uznaje się ich za tych, którzy skonstruowali najlepszy system oświatowy w świecie.

Rozmawiał Tomasz Rowiński