Generał Domroese powiedział: - Apele Bałtów i Polaków o większą obecność NATO są, jeżeli spojrzeć na nie tak po ludzku, zrozumiałe, jednak z wojskowo-taktycznego punktu widzenia nie jest to konieczne. Częste manewry w systemie rotacyjnym w połączeniu z rozmieszczonymi na Wschodzie ośmioma placówkami sztabowymi, z których każda liczy około 50 wielonarodowych żołnierzy, plus dobrze uzbrojone liczące 40 tys. żołnierzy Siły Szybkiego Reagowania (NATO Response Force) wraz z superszybką szpicą, która pojawi się w miejscu konfliktu w ciągu maksymalnie pięciu dni, a także narodowe siły na miejscu są gwarancją skutecznego odstraszania - wyjaśnił niemiecki generał.

Choć przyznał się, że niepokoi go postawa Moskwy: - Rosja jest wielką machiną wojskową. Moskwa dysponuje najnowocześniejszymi czołgami, okrętami i samolotami. Jest też zdolna do mobilizacji wielu tysięcy żołnierzy w krótkim czasie. 

Ale uważa, że rozszerzenie baz NATO na kraje Bałtyckie i Polskę nie powinno mieć miejsca. Mówi, że odstraszanie Moskwy będzie dużo skuteczniejsze, jeśli NATO będzie dysponować "wyposażonymi w nowoczesny sprzęt jednostkami zdolnymi do szybkiego przemieszczania się", niż gdyby doszło do "ogólnego zwiększenia obecności wojskowej" na Wschodzie i w Krajach Bałtyckich. - Nikt przecież nie wie, gdzie może dojść do potencjalnego ataku. Nie możemy trzymać większych odwodów tam, gdzie być może w ogóle nie będą potrzebne - wyjaśnił. - Wysyłam wojsko tam, gdzie powstaje niebezpieczeństwo - to jest nasza dewiza - zaznaczył generał.

Miejmy nadzieję jednak, że rząd Polski zrobi wszystko by udało się rozszerzyć obecność NATO tak i u nas jak i w krajach Bałtyckich. Musimy sami dbać o nasze bezpieczeństwo, a nie słuchać .... Bundeswery!

mko/Die Welt