Ty pójdź za Mną! (J 21,22).

 

Taka odpowiedź pada z ust Pana Jezusa na pytanie św. Piotra: Panie, a co z tym będzie? (J 21,21). Istnieje wielka pokusa – niestety, bardzo często w nią wpadamy – myślenia porównaw­cze­go. W życiu religijnym jest to bardzo wielka przeszkoda.Zestawiamy siebie z innymi, starając się zobaczyć , jak wypadamy, czy jesteśmy w porządku, czy jesteśmy lepsi od innych. Pytamy się: dlaczego ja nie mam, kiedy inni mają, dlaczego inni mogą, a ja nie… Czasami to myślenie przyjmuje formę zatroskania o innych w formie pytania,  np.: Czy uczciwi, ale niewierzący, będą zbawieni?

Piotr na pytanie : Panie, a co z tym będzie? (J 21,21), otrzymuje odpowiedź: Cóż tobie do tego? Ty pójdź za Mną! (J 21,22). Myślenie porównawcze wypływa z lęku o ocenę własnego postępowania. Czujemy się jak przed sądem i staramy się o własną sprawiedliwość. Przez porównanie z gorszymi od nas, odwołując się do prawa i zasad, szukamy usprawiedliwienia dla siebie. Jednak w ten sposób uciekamy od prawdziwego spotkania z Bogiem w prawdzie i chowamy się za parawanem prawa i zasad, chowamy się za innymi, a właściwie w anonimowym tłumie. Natomiast Bóg jest Bogiem żywym, co oznacza, że jest Bogiem żywej relacji osobowej, bezpośredniego spotkania tu i teraz. Jeżeli chcemy prawdziwie się z Nim spotkać, musimy walczyć o bycie tu i teraz przed Bogiem. Gabriel Marcel bardzo trafnie powiedział: „Bóg jest absolutnym TY”. Co oznacza, że jest naprawdę jedynie w relacji: ja – TY. Możemy w nią wejść jedynie wtedy, gdy usłyszymy Jego wezwanie i potrafimy z odwagą na nie odpowiedzieć. Tak powinno być podczas liturgii i modlitwy. Jeżeli natomiast mówimy o „Nim”, to nie jest to Bóg żywy, ale co najwyżej idea Boga.

 

Dzisiejsze czytania liturgiczne: Dz 28, 16-20. 30-31; J 21, 20-25

 

Trzeba nam wyjść z tłumu, stanąć przed Bogiem żywym i odważnie odpowiedzieć na Jego osobiste wezwanie. Człowiek z istoty jest odpowiedzią na Boże wezwanie. Do wielkiego daru należy usłyszenie tego wezwania. W tym celu trzeba się wyciszyć i skupić w słuchaniu. Z głębi tego słuchania dochodzi do nas wezwanie: „Ty pójdź za Mną”, które domaga się z naszej strony odważnej decyzji.

W tej perspektywie trzeba widzieć nasze chrześcijańskie powołanie. Jedną z form aktywnego podjęcia tego wezwania i odpowiedzi jest oblatura benedyktyńska. Samo słowo oblacja znaczy „poświęcenie”, czyli wyłączenie z kręgu świeckości i włączenie w obręb Bożej świętości. Ta świętość nie odnosi się do przedmiotów i określonych przestrzeni, jak to było w przypadku pogańskich świątyń, ale do więzi osobowych. Oblacja oznacza wejście w bezpośrednią więź z Bogiem, więź świadomie wybraną i konsekwentnie realizowaną jako program życiowy: Wiem, Komu zawierzyłem (2 Tym 1,12). W istocie jest ona świadomym potwierdzeniem chrztu, który kiedyś przyjęliśmy nieświadomi. Chrzest jest pierwszą i najważniejszą konsekracją każdego chrześcijanina, jest zanurzeniem w śmierci Chrystusa, aby całkowicie należeć do Jego życia w zmartwychwstaniu. Niestety, często nie w pełni uświadamiamy sobie głębię tajemnicy chrztu obecnej w nas. Trzeba nam zatem dojrzałych wyborów, które potwierdzają nasz chrzest i nadają mu konkretny kształt drogi życiowej. Oblacja benedyktyńska jest właśnie taką drogą.

We wcześniejszym fragmencie Ewangelii według św. Jana Pan Jezus powiedział do Piotra: Gdy byłeś młodszy, opasywałeś się sam i chodziłeś, gdzie chciałeś. Ale gdy się zestarzejesz, wyciąg­niesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz (J 21,18). Wiemy, że w przypadku św. Piotra oznaczało to śmierć podobną do śmierci Pana Jezusa. W naszym przypadku najczęściej oznacza trud pracy wyrastania ze swojego egocentryzmu i uczenie się posłuszeństwa. Taka jest nasza droga przerastania siebie, by upodobnić się do Chrystusa, naszego Pana.

Włodzimierz Zatorski OSB/ps-po.pl