Komentując wystąpienie Władimira Putina na ostatniej sesji Klubu Wałdajskiego, publicysta Bloomberga Leonid Bershidsky wskazuje, że widząc odpowiednią niszę na Zachodzie, Putin chce przedstawić Rosję jako bastion „tradycyjnych wartości”. W ten sposób rosyjski przywódca ma zabiegać o poparcie zachodnich konserwatystów.

Bershidsky zauważa, że rządzenie Rosją nie wystarcza Putinowi. Chce on też skutecznie formułować przekaz dla świata. Kremlowi nie udało się stworzyć wizji Rosji jako „antyterrorystycznej twierdzy” i „energetycznego supermocarstwa”. Teraz więc Putin chce zaproponować Zachodowi „umiarkowany konserwatyzm”, co wyraził w czasie swojego wystąpienia w czasie spotkania Klubu Wałdajskiego w październiku.

- „Gdy obserwujemy co się dzieje w wielu krajach Zachodu, to ze zdumieniem rozpoznajemy w tym nasze dawne praktyki, które mam nadzieje, pozostaną kwestią odległej przeszłości. Walka o równe prawa oraz walka z dyskryminacją przekształca się w agresywny dogmatyzm graniczący z absurdem. Przestaje się nauczać wielkich autorów z przeszłości – takich jak Shakespeare – w szkołach i na uniwersytetach, ponieważ uważa się tam, że są to autorzy wsteczni. Klasycy są określani jako wsteczni, ponieważ nie rozumieją wagi płci kulturowej lub rasy. W Hollywood drukuje się podręczniki, które mówią, jakie robić filmy i o czym, jak wielu bohaterów o jakim kolorze skóry lub płci powinno być. To jest mocniejsze, niż mogliśmy widzieć w przypadku wydziału agitacji i propagandy sowieckiej partii komunistycznej”

- mówił prezydent Rosji.

Leonid Bershidsky przekonuje jednak, że sam Putin konserwatystą nie jest. Wykorzystuje jednak pewne zjawiska na Zachodzie, aby sformułować swoją ofertę mającą odpowiedzieć na potrzeby Zachodu.

- „Poszukiwanie sojuszników na Zachodzie było wyrazem oportunizmu władz sowieckich do czasu, aż utraciły nadzieję na światową rewolucję. Tak samo umiarkowany konserwatyzm jest wyrazem oportunizmu Putina dziś”

- przekonuje autor.

kak/Bloomberg, Forsal.pl