Politycy zaproszeni do porannej audycji "Śniadanie w Radiu Zet" dyskutowali o tym, czy posłowie, którzy blokowali mównicę i salę plenarną Sejmu powinni zostać ukarani.

Zapytany o pomysł kar finansowych, wicemarszałek Senatu Adam Bielan odpowiedział, że nie powstał jeszcze konkretny projekt, jednak w ciągu najbliższych dni Prawo i Sprawiedliwość będzie zastanawiać się nad konsekwencjami dla posłów blokujących prace parlamentu.

"Nie ma jeszcze przygotowanego konkretnego projektu. Będziemy się nad tym zastanawiać przez najbliższe dni - są dwa tygodnie przerwy w obradach Sejmu. Nie może być tak, że w polskim parlamencie dochodzi do scen bezprecedensowych. Nigdy w polskim Sejmie po 1989 roku żadna partia nie uniemożliwiała prowadzenia obrad, nawet Samoobrona nie blokowała fotela marszałka Sejmu. A jeśli doszło do złamania prawa, to muszą być konsekwencje. Inaczej byłoby to bardzo demoralizujące"- powiedział Bielan, zaznaczając, że podobne zapisy dotyczące kar dla posłów znajdują się we wszystkich parlamentach Europy. Polityk podkreślił, że być może regulamin Sejmu zostanie przebudowany tak, aby utrudnić podobne kroki w przyszłości, sam także opowiedział się za karą finansową.

Słowa wicemarszałka Senatu oburzyły posłów opozycji, Jana Grabca i Monikę Rosę.

"To język Milicji Obywatelskiej! W czasach PRL oficerowie MO, esbecy grozili ludziom „Solidarności”, mówili o warchołach… Pamiętamy ten język. I ten język wraca. Jeśli mówi Pan o standardach europejskich, to marszałek Kuchciński zniknąłby z życia publicznego!"- grzmiał rzecznik klubu PO. Również posłanka Nowoczesnej odebrała słowa Adama Bielana jako "groźbę".

"Realizacja kodeksu karnego to nie jest groźba. Pani jest pierwszą kadencją i może o tym nie wie - to normalna praktyka"- odpowiedział wicemarszałek.

JJ/Fronda.pl