Czytając wywiad z Aleksandrem Smolarem w "Newsweeku" ma się wrażenie, że po stronie lewicowo-liberalnej zapanował: po pierwsze chaos poznawczy, po drugie zanik zdrowego rozsądku, czyli myślenia. Bo warto wczytać się w kilka fragmentów wypowiedzi pana Smolara, by móc z całą stanowczością odkryć, że ci ludzie nie potrafią logicznie myśleć, jedynie szerzą propagandę.

Oto co pisze pan politolog: "Realnym niebezpieczeństwem dla liberalnej demokracji jest dziś w Polsce dramatyczne załamanie się notowań PO i łatwy do przewidzenia sojusz PiS z dużą częścią Kościoła".

Czyli to Kościół, obrońca zdrowego rozsądku, sumienia człowieka i prawa naturalnego jest największym problemem dla opcji lewicowo-liberalnej. I nie ma co się dziwić: dziedzictwo tej formacji aspołecznej jest ufundowane na Rewolucji Francuskiej, czyli nienawiści do Boga i człowieka wierzącego. Smolar pokazuje tym samym, że wszelkie niebezpieczeństwo dla demokracji ukryte jest właśnie w Kościele. Co oczywiście świadczy o totalnej ignorancji tegoż politologa, ale z drugiej strony odsłania prawdę o tym środowisku.

Dla Smolara np. Korwin-Mikke to byt totalnie chwilowy, niegroźny, zniknie tak jak się pojawił: „ Młodzież głosuje na Korwina, żeby pokazać władzy gest Kozakiewicza jako dowód swojej irytacji, zmęczenia, znudzenia i protestu. Sukces Korwina, podobnie jak wcześniej sukces Palikota, wydaje mi się zjawiskiem przejściowym. Realnym niebezpieczeństwem dla liberalnej demokracji jest dziś w Polsce dramatyczne załamanie się notowań PO i łatwy do przewidzenia sojusz PiS z dużą częścią Kościoła”. Oto politologa ocena współczesnej rzeczywistości.

Philo/Newsweek.pl