Postępowa Szwecja zrobiła kolejny, spektakularny krok do przodu (?). Po tym, jak na początku tego roku do oficjalnego języka został wprowadzony zaimek „hen”, który oznacza neutralność płciową (nie jest to ani „on” - ”han”, ani „ona” - „hon”) przyszedł czas na bezpłciowe zabawki dla dzieci. Trzeba jednak pamiętać, że te wspaniałe efekty w parciu naprzód (aż chce się dodać: naprzód degeneracji) są efektem prób i błędów, gdyż trzy lata temu największy szwedzki koncern zabawkowy zaliczył potężną wtopę, za którą dostał cięgi od nadzorującej treść reklam organizacji Reklamombudsmannen (RO). Foldery prezentujące ofertę z zabawkami zostały bowiem uznane za seksistowskie, ponieważ chłopcy i dziewczynki pozujący do zdjęć mieli „wyraźnie zarysowany profil płciowy” - dziewczynki występowały w strojach księżniczek, zaś chłopcy – w ubraniach komiksowych bohaterów.

 

Szwedzki gigant zabawkowy wyciągnął z tamtej srogiej lekcji wnioski na przyszłość, w związku z czym, w tym roku zaprezentował już katalog w pełni spełniający normy poprawności politycznej. Jak poinformował portal Pch24.pl, Top Toy na świąteczne prezenty dla szwedzkich pociech poleca zabawki, które są... neutralne płciowo. W katalogu można zobaczyć chłopców, którzy bawią się w fryzjera albo karmią lalki oraz dziewczynki celujące z karabinów i przytulające się wozów strażackich.

 

Top Toy, produkując neutralne płciowo zabawki wiernie stosował się do wskazówek RO. - Nasze katalogi są zupełnie różne od tego, co oferowaliśmy do tej pory. Debata na temat płci przeniknęła na rynek, dostosowaliśmy więc ofertę do jego wymogów. W nowym myśleniu o płci nie ma ani nic złego, ani dobrego, nie ma po prostu podziału na zabawki typowo chłopięce i dziewczęce, są zabawki dla dzieci – argumentował zmianę taktyki promocyjnej Jan Nyberg, dyrektor ds. sprzedaży w Top Toy. - Debata o społecznej i kulturowej tożsamości płciowej jest w Szwecji bardzo ważna. My, jako firma, musimy dostosować się do panujących zasad – powiedział Nyberg – dodał.

 

Na walkę ze stereotypami dotyczącymi płci (a raczej walkę z rodziną i z normalnością) Szwecja nie szczędzi pieniędzy – od 2008 roku na ten cel przeznaczono już 16,3 mln dol. (ok. 50 mln zł). Warto pamiętać, że to właśnie w Szwecji od niedawna działają tzw. bezpłciowe przedszkola, tak przesiąknięte ideologią gender, że nauczyciele zwracają się tam do siebie wzajemnie oraz do dzieci per „osobo”, pomijając słowa, które określają płeć.

 

Bezpłciowe przedszkola, a teraz zabawki to doskonały przykład tego, jak szwedzkie maluchy od najmłodszych lat są wręcz indoktrynowane przez środowiska feministyczne, lewackie i genderowe. Nie wspominając już o tym, jak drastyczne konsekwencje będzie miało to dla dzieciaków, którym wmawia się, że płeć jest nawet nie tyle nieważna, co jej nie ma. Najśmieszniejsze, a może raczej najtragiczniejsze w tym wszystkim jest to, że dzieciom robi się sieczkę z mózgu pod płaszczykiem antydyskryminacji, przy czym na dyskryminację kwalifikuje się już samo dostrzeganie różnic między ludźmi. Nie jesteśmy tacy sami i nie dotyczy to tylko kwestii płci. Mamy inny kolor skóry, włosów, oczu, inne predyspozycje, inne upodobania. Jesteśmy różni, co nie oznacza, że ktoś jest z tego względu gorszy. Zastanawia mnie ponadto jeszcze jedna sprawa – skoro zwolennicy tolerancji po szwedzku twierdzą, że wszyscy są równi, to przeciw dyskryminacji kogo chcą walczyć?

 

Wracając zaś do samych dzieciaków, to naprawdę nie dziwmy się temu, że na ulicy, w sklepie, szkole czy gdziekolwiek indziej, zobaczymy z czasem coraz więcej „bezpłciowych osób”. Już teraz z wielkim zadziwieniem zastanawiam się czasem, czy ktoś, kto stoi obok mnie w tramwaju to facet czy kobieta. Zniewieściali mężczyźni nie urywają się przecież z choinek. Z chłopców, którym wmawia się, że płeć jest nieważna i daje do zabawy laleczkę wyrośnie taki właśnie mężczyzna, choć słowo mężczyzna to chyba na wyrost powiedziane.

 

Marta Brzezińska