Berlin już oficjalnie znalazł się pod zarządem bezbożników i skrajnych lewaków. Jak podają niemieckie media, podczas zaprzysiężenia członków (senatorów) nowego rządu, tylko jedna na dziesięć osób powołała się na Boga. Pozostała dziewiątka chce prowadzić politykę całkowicie ateistyczną - i ma już konkretne plany.

Niemiecką stolicą rządzi obecnie koalicja czerwonych i zielonych - to partie socjaldemokratyczna SPD, postkomunistyczna Lewica, rewolucjoniści Zieloni. Burmistrzem jest socjaldemokrata Michael Müller. Berlińskie władze zapowiadają szczegółowe działania na rzecz budowania nowego czerwonego świata. To między innymi zobowiązanie do "wcielania na wszystkich poziomach strategii polityki gender mainstreaming oraz aktywnej polityki równościowej". Innym celem berlińskiego rządu jest rozbudowa infrastruktury aborcyjnej a także usprawnienie dostępu do darmowych środków antykoncepcyjnych. Władze będą też opłacać rozmaite tęczowe organizacje spod znaku - uwaga - już nie LGBT, ale LGBTTIQ. Jak podkreślają władze, jednym z celów polityki będzie pomoc młodym tęczowym w dokonywaniu coiming outu.

Oczywiście lewacy chcą pomagać także islamskim imigrantom. Zapowiadają stworzenie wielu szkół przeznaczonych dla muzułmańskich przybyszów i chcą występować na rzecz "religijnej różnorodności", na przykład poprzez promowanie islamskich świąt, tak, by "zakorzneić je w społecnzej świadomości".

Od prawie stu lat Berlin jest siedliskiem wszelkich wynaturzeń. Na początku ubiegłego stulecia przed Bramą Brandenburską powiewały flagi nazistowskie. Później miasto podzielono i znaczna jego część znalazła się pod nadzorem sowieckim. Teraz, gdy Berlin odzyskał wolność, popada się w kolejny obłęd i promuje rewolucyjne tęczowe łże-ideały. Nad Szprewą normalnie chyba być nie może...

hk/idea.de, Fronda.pl