Lewicowa zakonnica udzieliła wywiadu Wysokim Obcasom.

S. Teresa Forcades zapytana o stosunek Kościoła do gender odpowiedziała: „Kiedy Kościół posługuje się tym hasłem, pokazuje, że kompletnie nie rozumie tej debaty. W teologii musi istnieć taka perspektywa, choć ja bym ją raczej nazwała feministyczną. Musi, bo uwrażliwia wierzących na ważne kwestie.”

Stwierdziła też, że znając gender, można być lepszym katolikiem. „Na pytanie, czy gender ma coś wspólnego z teologią, odpowiadam: jak najbardziej. Odpowiada na pytanie, kim jesteśmy” – dodała. Dla zakonnicy gender jest jednak wyłącznie nauką o pewnych schematach myślowych, które funkcjonują na temat płci. Benedyktynka nie zauważa, że wprowadzanie genederowej edukacji wprowadzone w wielu krajach doprowadza do deprawacji dzieci, a całe zamieszanie wokół tożsamości płciowej i tradycyjnych ról doprowadza do destrukcji rodziny.

Siostra stwierdziła, że „nie ma żadnego sensu ograniczanie funkcji z powodu płci - w żadnej instytucji, z Kościołem na czele. Oczekuję więc od nowego papieża, żeby powołał kobiety na kardynałów”.  Nie wzięła pod uwagę, że sam papież nie rozważa takiej możliwości, czego najlepszy dowód dał najnowszymi nominacjami kardynalskimi. Co więcej, zakonnica wyraża nadzieję na wprowadzenie kapłaństwa kobiet, tak jak w Kościele anglikańskim. Pomimo jasnych w tej kwestii wypowiedzi papieży, jej zdaniem Watykan powinien zmienić zdanie.

Zapytana, czy można być zakonnicą i feministką odparła, że nie można wręcz inaczej. Kościół nazwała „patriarchalną, mizoginistyczną i archaiczną instytucją”, gdzie mizoginia jest jakoby „zinstytucjalizowana”.

Po raz kolejny s. Forcades broniła aborcji, jako czegoś co winno leżeć wyłącznie w gestii kobiety – przynajmniej do momentu, w którym dziecko nie jest w stanie przeżyć poza ciałem matki. Chociaż zakonnica dostała za podobne wypowiedzi oficjalną reprymendę z Watykanu, nie przestała publicznie wzywać do legalizacji mordowania nienarodzonych. Zapewnia przy tym, że aborcja jest zawsze czymś złym, ale Kościół nie powinien nikogo do niczego zmuszać. Jej zdaniem zabicie dziecka to mniejsze zło, niż „zmuszenie” kobiety do urodzenia – nawet, jeżeli ta jest zupełnie zdrowa.

Siostra powiedziała też, że nauczanie Kościoła na temat homoseksualizmu jest niespójne. Jej zdaniem, skoro sam homoseksualizm nie jest według Magisterium niczym złym, to także czyny homoseksualne – wymienia pocałunki i uściski – są dobre.  Powiedziała, że istnienie osób przełamujących „podział na to co męskie i kobiece”  to „dar w świetle tego”, co mówiła o gender i rozwoju duchowym. Zakonnica popiera swoje wywody przyrównując wzajemną miłość homoseksualistów do sakramentu. Nie wyjawiła, jakie są biblijne podstawy jej poglądów.

Pac/wyborcza