"Wiem, że w tej misji uczestniczyli oficerowie GRU na służbie. To nie byli emerytowani funkcjonariusze ani ludzie działający na własną rękę, ale wykonawcy misji zleconej przez agencję wywiadowczą" - mówił Ben Wallace brytyjski wiceminister spraw wewnętrznych.

Według polityka, oficjalne stanowisko Londynu jest taki, iż to rosyjski wywiad wojskowy GRU odpowiada za próbę zabójstwa Siergieja Skripala i jego córki. A "bardzo dużą odpowiedzialność ponosi" prezydent Władimir Putin.

"Jasno powiedzieliśmy, że wierzymy, że ta operacja była autoryzowana na wysokim szczeblu państwa rosyjskiego, więc to sugeruje pewną odpowiedzialność" - mówił w wywiadzie dla Sky News.

W rozmowie oprócz zarzutów skierowanych w stronę Putina doszukać się można było także "przytyków" mających pokazać słabość napastników, którzy, jak to określono, "ewidentnie nie są tak dobrzy, jak im się wydaje".

"Wszyscy mogli ich zobaczyć w biały dzień (na kamerach monitoringu) i nie udało im się skutecznie zrealizować zadania, więc wniosek z tego jest taki, że w GRU mieliby problem nawet z odkręceniem kurka w wannie. Nie chciałbym dla nich pracować" - szydził minister.

W podobnym tonie wypowiedział sie także były minister obrony i spraw zagranicznych Malcolm Rifkind. Stwierdził on, że upublicznienie tożsamości napastników i obarczenie Rosji odpowiedzialnością za atak, to zawstydzenie polityków z Kremla.

"Zostali przyłapani dosłownie na gorącym uczynku i teraz stoją oskarżeni przed światową opinią publiczną" - stwierdził Fifkind.

mor/PAP/Fronda.pl