Stephen Mull, jeden z najpopularniejszych ambasadorów w Polsce powoli żegna się ze swoją funkcją – zastąpi go Paul Wayne Jones. Ambasador jest żegnany w ciepłych słowach przez internautów. Na Twitterze napisał: 

"Moi Drodzy! Nie mam słów wyrazić jak wzruszony jestem przez Wasze życzliwe życzenia dziś. Z całym sercem, dziękuję!".

Nie wszyscy jednak żalują odejścia ambasadora. Były polski dyplomata pracujący na Białorusi Witold Jurasz skomentował zmianę ambasadora na swoim Facebooku, sugerując, że wokół Mulla jest wiele kontrowersji.

"Nigdy, mimo, iż jestem zdeklarowanym zwolennikiem ścisłego wiązania naszego bezpieczeństwa narodowego ze Stanami Zjednoczonymi, nie mogłem zrozumieć fascynacji naszych mediów J.E. Ambasadorem USA S. Mullem. Ale też nigdy nie widziałem powodu, by go obrażać, a właśnie czytam, że szef naszej dypomacji stwierdził, że 'Polska mogła zawsze liczyć na Ambasadora Mulla, który bronił polskich spraw w Waszyngtonie'. Toż to zniewaga dla profesjonalisty, jakim niewątpliwie jest J.E. Ambasador, który, owszem, bardzo efektywnie bronił - tyle, że amerykańskich spraw w Warszawie, a nie polskich w Waszyngtonie (tych broni nasz ambasador Ryszard Schnepf" - napisał Jurasz.

"I jeszcze jedno rada dla cierpiących na ową przypadłość, którą R. Sikorski mało politycznie poprawnie nazwał "murzyńskością". Sugeruję, by następnym razem - zanim zaczniecie Szanowni ekscytować się szczególnymi talentami medialnymi obcego Ambasadora w Warszawie - poczytajcie o nim trochę. To i owo znajdziecie w mediach litewskich. A jak dobrze poszukacie to i w polskim internecie znajdziecie trochę ciekawostek o okolicznościach, w których S. Mull opuszczał Polskę, przy czym nie mam nawet na myśli okoliczności, w których opuszczał Warszawę jeszcze za czasów PRL, ale tych, które spowodowały jego wyjazd w latach 90" - dodał były dyplomata.

"Chciałbym bardzo bliskich relacji Polski z USA. Bardzo chciałbym, aby udało się nam doprowadzić do dyslokacji sił zbrojnych USA na terenie Polski. Równie mocno chciałbym jednak, abyśmy się szanowali i aby nas szanowano. Tymczasem jest tak, iż na miejsce ambasadora Lee Feinsteina, który, delikatnie rzecz ujmując, nie zdołał wypracować nadmiernie dobrych relacji z władzami RP, przysłano Ambasadora, który wcześniej już dwukrotnie nasz kraj opuszczał - za każdym razem szybciej, niż zakładał. Kolejny ambasador USA w Polsce to zawodowy dyplomata, b. ambasador w Malezji. Zapewne będzie mniej "barwny" i mniej "popularny" od swoich poprzedników. To dobra wiadomość" - zakończył.

bjad