Portal Fronda.pl: "Nie ma porozumienia Ziobro-Kaczyński", "będą dalsze rozmowy" – takie są dzisiejsze nagłówki prasowe po spotkaniu lidera PiS i Solidarnej Polski. To jak z tym porozumieniem – jest czy nie ma?

Beata Kempa, Solidarna Polska: Najważniejsze, że odbyła się rozmowa liderów PiS i Solidarnej Polski, i to pierwsza po wielu latach. Myślę, że było to bardzo dobre spotkanie. Teraz trzeba będzie zawrzeć umowę, która powinna być spisana. Ta umowa koalicyjna będzie ustalała zarówno warunki przedwyborcze, jak i gwarancję, że po wyborach będziemy realizować program oraz postanowienia, do których zobowiążą nas wyborcy. Myślę, że to takie minimum, które można było uzyskać. W środę będzie kolejne spotkanie liderów i taka umowa powinna dla dobra nas wszystkich powstać. Jesteśmy za konsolidacją prawicy. Uważamy, że taka konsolidacja jest w stanie przynieść bezwzględne zwycięstwo prawicy. Moim zdaniem, może to być zwycięstwo, które pozwoli na samodzielne rządy prawicy.

Z medialnych doniesień możemy się dowiedzieć, że do porozumienia nie doszło, bo Solidarna Polska miała zbyt wygórowane żądania.

Po pierwsze, to nie są żadne żądania, po drugie – absolutnie niewygórowane. To, czego chcemy jest poniżej wyniku, jaki osiągnęliśmy w wyborach, a Zbigniew Ziobro zadeklarował, że rezygnuje z jakichkolwiek osobistych ambicji. Nie wiem, jak można oceniać to jako wygórowane żądania. Myślę, że w tej chwili najważniejsza jest kwestia zabezpieczenia możliwości realizacji programu. Musimy być uczciwi wobec wyborców i wobec siebie wzajemnie. Jeżeli jest porozumienie, konkretna umowa, wtedy wszyscy wiedzą na czym stoją, nie ma targów, wzajemnego wycinania się, wewnętrznych walk, ale praca skoncentrowana na osiągnięciu celu, jakim jest odsunięcie Donalda Tuska od władzy. Taka konsolidacja prawicy jest w mojej ocenie jak najbardziej możliwa.

Po to ma właśnie ma być pisemna umowa, jakiej wymaga Solidarna Polska? Dla gwarancji bezpieczeństwa?

 Dokładnie tak – w umowie koalicyjnej jasno określone zostaną wszystkie brzegowe warunki. To zlikwiduje jakiekolwiek pola, na których dochodziłoby do utarczek i tarć. Będzie absolutna wola wspólnej walki i chęć odsunięcia Donalda Tuska oraz ekipy, która rządzi dziś w restauracjach, zamiast w gabinetach i nie rozważa spraw prawdziwie polskich, ale interesuje ich tylko to, jak uratować siebie samych. Umowa koalicyjna jest uczciwym rozwiązaniem. Wszyscy wiedzą na czym stoją.

Jakie są pomysły, aby osiągnąć ten najważniejszy wspólny cel, czyli odsunięcie Donalda Tuska od władzy?

Skonsolidowana prawica jest w stanie osiągnąć nawet 40 proc. głosów. Każdy jeden procent powyżej tego pułapu oznacza około 10 posłów. To umożliwia samodzielne rządzenie. Po pierwsze chodzi o zachowanie pewnego status quo, czyli zagwarantowanie tego, że posłowie Solidarnej Polski znajdą się na listach wyborczych. Kwestia miejsc na listach jest oczywiście sprawą drugorzędną i mniej istotną. Pojawia się jednak również kwestia naszych działaczy w samorządach. Są miejsca, gdzie PiS może mieć dużo słabsze listy, więc można je zasilić ludźmi z Solidarnej Polski. Trzeba też wiedzieć, że na tej konsolidacji możemy zyskać około 25 radnych, czyli około czterech sejmików więcej (w sensie możliwości rządzenia w tych sejmikach). To jest duży zysk, więc gwarancja tego, że na listach znajdą się nasi działacze, liderzy lokalni (oczywiście, w odpowiednich proporcjach, a i tak to, co zaproponowaliśmy, to dużo mniejsze proporcje niż wynika z wyników wyborczych). Zależy nam też na ewentualnym poparciu naszych kandydatów w niektórych miejscach na prezydentów miast. To są warunki brzegowe, absolutnie niewygórowane. W umowie trzeba także spisać trzy najważniejsze kwestie programowe – obniżenie podatków, bardzo ekspansywna polityka rodzinna i kwestia najważniejsza, czyli zrobienie w Polsce porządku, bezwzględna walka z tym, co się obecnie dzieje, z nieodpowiedzialnością polityków i korupcją. Jeśli wszystkie połączone siły ruszą do boju z Donaldem Tuskiem (bo nie będą tracić energii na wewnętrzne rozrywki, gdyż te nie wchodzą w rachubę, umowa jest jasna), to odsuniemy go od władzy i będziemy rządzić samodzielnie.

Mowa na razie o współpracy pomiędzy PiS i Solidarną Polską, a co z pozostałymi partiami prawicowymi – Polską Razem Jarosława Gowina, Ruchem Narodowym... ?

Rozpoczęliśmy rozmowy z Ruchem Narodowym. Te rozmowy odbywały się na razie na poziomach niższych, ale spotkałam się z bardzo dobrym odzewem w tej sferze. Myślę, że wszystkie te inicjatywy, szczególnie przed wyborami samorządowymi, tam gdzie można połączyć się lokalnymi liderami, stowarzyszeniami, przedstawicielami środowisk o konserwatywnych, prawicowych poglądach są jak najbardziej potrzebne. Taka konsolidacja może spowodować, że na bardzo ważnym etapie, czyli poziomie samorządowym, będziemy w stanie odsunąć od władzy gnijącą Platformę. Gdyby porozumienie z PiS nie wyszło (a nie sądzę, że mogłoby się tak stać), my i tak będziemy prowadzić te rozmowy, bo uważamy, że trzeba konsolidować prawicę, nie dzielić, ale łączyć.

I to Pani zdaniem wystarczy? Zwykle pomysły zjednoczenia prawicy nie wychodziły, bo do głosu dochodziły osobiste ambicje liderów poszczególnych partyjek, którzy chcieli startować pod własnym szyldem...

Wymaga to mądrych o rozsądnych negocjacji, argumentów i odpowiedzenia sobie na pytanie, czy chcemy wygrać wybory. Jeśli chcemy wygrać wybory, to casus Zbigniewa Ziobry, który pokazał jasno, że nie chodzi o niego ale o Polskę, jest tu najlepszym przykładem.

Rozmawiała Marta Brzezińska-Waleszczyk