- Kościół jako organizacja walcząca, mówiło się tradycyjnie "ecclesia militans", jest na wojnie ze złem, które jest realne, dokuczliwe, konkretne (to są konkretni ludzie, organizacje, gazety), co wymaga czujności wewnętrznej i zewnętrznej dyscypliny. Kościół musi być gotowy i zwarty. Nie wolno go osłabiać. Krytyka wewnętrzna jest uznawana za nielojalność, kalanie własnego gniazda – tłumaczy prof. Bartoś. - Ludzie, którzy byli w partii komunistycznej, zwłaszcza ci starsi, doskonale rozumieją o czym mówię. Ojciec Innocenty Bocheński opisywał podobieństwo struktury partii komunistycznej do Kościoła katolickiego. Tam też byli nieprawomyślni (rozmaite odchylenia), też były zebrania potępiające, podobna struktura hierarchiczna z komitetem centralnym mającym władzę dogmatyczną, prawodawczą, wykonawczą. Podobnie jest w każdej autorytarnej organizacji. To trzeba by zmienić, decentralizować, demokratyzować. Może coś papież Franciszek pomoże? Nie chcę gasić tej nadziei, ale osobiście nie bardzo w to wierzę. Struktura jest silniejsza niż człowiek, i żyje dłużej. Partie komunistyczne się nie zreformowały, one się rozpadły - mówi prof. Bartoś.

TPT/Gazeta.pl