"Myślę, że ten zjazd jest takim moim gestem na uczczenie 100-lecia niepodległości Polski i bardzo się cieszę, że to się powiodło. I jestem dumny, że jestem Polakiem i dobrze się czuję w Polsce, bezpiecznie. Wydaje mi się, że to jest super, że mogłem po prostu wykonać taki gest"- stwierdził w rozmowie z RMF FM Andrzej Bargiel, Polak, który jako pierwszy człowiek na świecie zjechał na nartach ze szczytu niezwykle niebezpiecznego ośmiotysięcznika K2. 

Informacje o wyczynie zakopiańczyka obiegły w miniony weekend media w Polsce i na świecie. Mężczyzna przyznał, że było to wyczerpujące i bardzo niebezpieczne. 

„Gdy dojechałem pod ścianę, po prostu położyłem się na śniegu”- stwierdził Bargiel w rozmowie z RMF FM. 

„Cieszę się, że możemy już wracać i że jakoś to poszło w miarę szybko, i to jest bardzo fajne. Nie możemy się już doczekać powrotu”- poinformował rekordzista. Do kraju- w wersji optymistycznej- dotrze za tydzień, a na razie, z kolegami z ekipy, czeka na karawanę. 

"Wszyscy byli tak zmęczeni tym. Mało spaliśmy. Choć panowie tutaj byli w bazie, to byli w stu procentach zaangażowani w ten atak szczytowy. Myślę, że wracając, gdzieś w Islamabadzie, zrobimy małą imprezkę i przede wszystkim w Polsce”- poinformował Andrzej Bargiel w rozmowie z RMF FM. Z powodu warunków pogodowych mężczyzna musiał na dłużej zatrzymać się w obozie czwartym, czyli już prawie u celu. 

„Najwięcej stresu przyprawił mi odcinek między obozem czwartym a trzecim, bo po prostu zniknęła widoczność. Kiedyś widziałem tam lawinę - jak ona schodzi, to schodzi trzy tysiące metrów niżej, zasypując całą dolinę pyłem, dlatego to było takie stresujące. Później ten odcinek Messnera, trawers, który jest pod dwustumetrowym serakiem - to też jest bardzo niebezpieczne miejsce, i tam też schodzą takie lawiny, że aż się słabo robi, jak się na to patrzy. Ale końcówka też trudna, bo się okazało, że na dole jest bardzo ciepło i po prostu był tak mokry śnieg, że zjeżdżałem po kolana w brei, w takim cukrze. Musiałem normalnie zrzucać lawinę, żeby przejechać niektóre odcinki”- wyznał. 

Jak dodał zakopiańczyk, cieszy się, że udało mu się dokonać niemożliwego- zjazdu na nartach z jednego z najniebezpieczniejszych szczytów na świecie, bo jest to jego gest na uczczenie 100-lecia niepodległości Polski. Andrzej Bargiel podkreślił, że jest dumny ze swojej polskości, a w naszym kraju czuje się dobrze i bezpiecznie. 

To samo Bargiel planuje powtórzyć na innym ośmiotysięczniku- Mount Everest. 

yenn/PAP, Fronda.pl