Przed podpisaniem umowy trzeba dokładnie zapoznać się z jej treścią. Szczególnie, jeśli mamy do czynienia z umową, na mocy której powstają poważne zobowiązania finansowe. Ta zasada obowiązuje nie tylko do klientów banków, ale i samych bankowców. Dziennikarz Maciej Samcik opisuje historię przebiegłego klienta, który do bankowej umowy dopisał zdanie całkowicie zmieniające jej wymowę.

Dziennikarz ekonomiczny związany z „Gazetą Wyborczą” przedstawił na swoim blogu manewr, jaki zastosował jeden z jego czytelników.

Składając przez internet wniosek o przyznanie kredytu, czytelnik podał wszystkie wymagane przez bank informacje, po czym otrzymał drogą mailową projekt stosownej umowy.

Przebiegły klient przed złożeniem podpisu na wydrukowanym dokumencie dodał do jednego z paragrafów (w dziale „Oświadczenia”) drobny, ale niezwyykle ważny dopisek. Brzmiał on następująco: „Bank zobowiązuje się do całkowitego umorzenia kwoty kredytu i należnych odsetek do [dnia]…”.

Jak sie okazało, bank zaakceptował umowę w zmodyfikowanym brzmieniu. Na przesłanym egzemplarzu umowy widniały podpisy trzech pracowników banku. Obecny był także dodany przez niego dopisek. – Z tego wynika ewidentnie, że w banku nikt nie czyta umów, tylko je podpisuje – zauważył czytelnik.

Po otrzymaniu pieniędzy klient, powołując się na widniejący w umowie zapis, wystąpił o umorzenie kredytu. Bank własnie rozpatruje jego wniosek.

All/Natemat.pl