"O tym, że syn premiera zatrudniony jest w OLT i w portach lotniczych dowiedziałam się z prasy. Nie pamiętam który to był moment"-stwierdziła była funkcjonariuszka stołecznej delegatury ABW, która składała dziś zeznania przed komisją śledczą ds. Amber Gold. 

Jak powiedziała świadek podczas jawnej części przesłuchania, ze sprawą zetknęła się po raz pierwszy w I kwartale 2012 r., nie była jednak w stanie podać konkretnej daty, a nawet odpowiedzieć na pytanie, czy pierwszy kontakt miała w styczniu 2012 r. Wszelkie zebrane materiały na temat sprawy Amber Gold konsultowała ze swoimi przełożonymi. 

"Sporządzona została odpowiednia dokumentacja, informacje były weryfikowane i również były wnioski zawierane w odpowiedniej dokumentacji"-mówiła b. funkcjonariuszka. Dopytywana przez przewodniczącą komisji, Małgorzatę Wassermann o wszczęcie sprawy operacyjnej, świadek stwierdziła, że nie prowadziła takiej sprawy, tłumacząc również, że początkowo zajmowała się spółkami lotniczymi należącymi do Amber Gold, czyli m.in. OLT Express, jednak od maja czy czerwca 2012 r. wszelkie czynności operacyjne i procesowe były prowadzone przez gdańską delegaturę Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Kiedy gdańska ABW zajęła się sprawą Amber Gold, czynności funkcjonariuszki delegatury warszawskiej "były jedynie wspomagające dla delegatury gdańskiej".

"Czy pani dostała wyraźną informację, że pani nie prowadzi własnych ustaleń swobodnie, tylko działa pod kierunkiem i pod dyktando innej sprawy operacyjnej?"- pytała szefowa komisji. 

"Tak, wówczas wykonywaliśmy czynności, które były potrzebne delegaturze gdańskiej" - odpowiedziała świadek, podkreślając, że takiej informacji udzielili jej przełożeni - naczelnicy i dyrekcja delegatury stołecznej. Tymczasem, jak przypomniała Wassermann, świadkowie z gdańskiej ABW, którzy zeznawali na wcześniejszych posiedzeniach, mówili zupełnie coś innego:  "Gdańsk twierdził, że nie zajmuje się w ogóle wątkiem lotniczym, bo tym się zajmuje Warszawa"

"A właśnie słyszymy od pani, że Warszawa się niczym nie zajmowała, bo zajmowała się wsparciem dla Gdańska"-zauważyła posłanka PiS. Była funkcjonariuszka odpowiedziała, że wszystkie jej działania były uzgadniane z zastępcą naczelnika, który wydawał jej polecenia służbowe. Pierwsze zdobyte przez nią informacje na temat Amber Gold nie były oceniane przez kierownictwo stołecznej ABW jako wiarygodne. 

Jak przyznała świadek w toku przesłuchania, choć zajmowała się wątkiem lotniczym sprawy Amber Gold, to nie zajmowała się kwestią współpracy syna ówczesnego premiera z OLT Express, a o zatrudnieniu Michała Tuska w OLT i portalach lotniczych dowiedziała się z... prasy. 

"Nie pamiętam który to był moment"-stwierdziła. 

"To zdanie pokazało najlepiej, co zrobiła delegatura stołeczna, co ustaliła i jaki w ogóle był poziom zaangażowania"-oceniła szefowa komisji. 

yenn/PAP, Fronda.pl