Brat Anicet nikogo nie pozostawiał bez wsparcia materialnego, czy duchowego. Bezdomnym organizował jedzenie, odzież i miejsca w przytułkach. Dzieciom niósł pomoc w nauce, bezrobotnym poszukiwał pracy. Jałmużnę rozpoczynał już po wczesnych modlitwach rannych. Zaczepki, przykrości a czasem i zniewagi towarzyszące kwestowaniu znosił cierpliwie i z pokorą. W zdobywaniu środków dla biednych chodził od drzwi do drzwi, nie omijając najwyższych dostojników państwowych i kościelnych.

Dzięki urokowi osobistemu oraz życiu według prawd ewangelicznych Anicet pozyskał dla swojej misji spore grono przyjaciół, którzy systematycznie wspierali go sporymi datkami. Właściciele barów, kawiarń, restauracji, hoteli, sklepów i piekarni przekazywali mu codziennie spory deputat żywności.

Potrzeby były wtedy ogromne. W międzywojennych slumsach Warszawy na Woli, Kole, Powązkach, Żoliborzu i Annopolu żyło ok. 11 tysięcy bezdomnych i bezrobotnych. Z inicjatywy kapucynów powstała tam duża kuchnia, przygotowana do wydawania 8 tysięcy posiłków.

Lata heroicznej pracy na rzecz ubogich wytworzyły wokół postaci Aniceta legendę miejską. Pisarz Stanisław Podlewski tak wspominał popularność kapucyna: Niemal co kilkanaście kroków zatrzymującego się i rozmawiającego spotykałem często na ulicach, placach i w kościołach stolicy w czasie moich studiów uniwersyteckich. Posiadał wyjątkowy dar obcowania z ludźmi, chwytał za serce". Znali go tramwajarze, którzy na podniesienie ręki zakonnika zatrzymywali pojazd w dowolnym miejscu, wiedząc, że nie lubi tracić czasu na przystankach. To samo robili szoferzy i dorożkarze.  Brat Anicet zginął męczeńsko 16 października 1941 w KL Auschwitz. Miał 66 lat.

Zamysłem artystów jest kontynuowanie i zwiększenie zasięgu dzieła rozpoczętego przez bł. o. Aniceta. Na 29 czerwca zaproszony jest każdy. Osoby, które chcą pomóc mogą przynieść ze sobą żywność. 


Jakub Pacan