Na to stanowisko nie chcieli dostać się najważniejsi przywódcy europejscy – ani kanclerz Niemiec, ani premier Wielkiej Brytanii, ani premier Francji czy Włoch, więc zostało one obsadzone kandydatem na pewno nie „z pierwszego garnituru” przywódców europejskich – takich, którzy decydują o kształcie Unii Europejskiej. Dziś o kształcie UE bez wątpienia decydują dwa ośrodki – jeden to Niemcy i Francja, a drugi to Wielka Brytania. Donald Tusk został szefem Rady Europejskiej, bez wątpienia dlatego, że właśnie te a nie inne siły go poparły. Na pewno jest też jakiś rachunek wystawiony za to stanowisko. Nie oszukujmy się, to nie potęga Polski, ani nie wojna na Ukrainie przyczyniły się do tego, a gra głównych interesów w UE.

Postawa Donalda Tuska w stosunku do Angeli Merkel, czy w ogóle w stosunku do Brukseli, to posłuszne wykonywanie, nawet wbrew interesom gospodarczym Polski, polityki europejskiej na terytorium naszego państwa. Widać, że jest to nagradzane. Różni eksperci zadają sobie teraz pytanie, jaki rachunek został wystawiony za tę spolegliwość Tuska? Co Donald Tusk będzie musiał zrobić, co już obiecał za to, że zyskał poparcie na tym stanowisku? Czy będzie reprezentował wprost politykę Angeli Merkel, czy będzie reprezentował wprost politykę Dawida Camerona, czas pokaże. Jako premier wykonywał polecenia tych najważniejszych przywódców w Unii Europejskiej i zapewne tak będzie robił jako szef Rady Europejskiej.

Polskie priorytety w UE są znane. Teraz zależy nam szczególnie na otwarciu Unii Europejskiej na Ukrainę i na zupełnej zmianie pakietu klimatycznego (bo obecny projekt zrujnuje naszą gospodarkę), zależy nam na wyrównaniu szans polskiego rolnictwa. Za jakiś czas przekonamy się, czy Donald Tusk będzie szedł w tym kierunku, czy będzie tylko posłusznym narzędziem w rękach Wielkiej Brytanii i Niemiec.

Not.ed