Portal Fronda.pl: Jak ocenia Pan minister organizację wczorajszego Marszu Niepodległości?

Arkadiusz Czartoryski, PiS: Niestety, wszystko powtarza się, jak co roku. Ochrona i organizatorzy marszu nie potrafią skutecznie odizolować się od chuliganów. Ponoszą odpowiedzialność za to, co dzieje się na ulicach. W tym roku organizatorzy przyznają, że chuligani byli na marszu, że różne rzeczy niszczyli. Dobrze, że jest taka świadomość. Marsz stał się niestety okazją do bitki z policją. I właśnie dlatego między innymi środowisko Prawa i Sprawiedliwości zachęca do innych form obchodów Święta Niepodległości. Jest to pewna strata, bo tego dnia w Warszawie było bardzo wielu wspaniałych młodych ludzi, którzy mają w sercu miłość do Ojczyzny, są przepełnieni patriotyzmem. Niestety: potem są pokazywane inne obrazy, a wiec po prostu zadyma. Dzieje się tak już kolejny raz z rzędu. Proponowałbym dlatego, żeby organizatorzy marszu bardzo poważnie zastanowili się nad zmianą tej formuły. Awantury na ulicach Warszawy stają się już powoli tradycją.

Mam wrażenie, że względu na jednoznaczny przekaz medialny, ukazujący patriotyzm jako coś agresywnego, marsz ma tak naprawdę negatywne skutki dla idei patriotycznych.

Rzeczywiście, choć w marszu uczestniczy większość, która szczerze kocha ojczyznę, to formuła powoduje poważne problemy. Ma miejsce swoista kompromitacja idei miłości do ojczyzny, idei patriotycznych, wysławiania bohaterów narodowych. Pozytywny przekaz jest stłamszony przez chuliganów. Jeden człowiek, który rzuci kamieniem, pokazywany jest dziesięć razy. Ten, który idzie spokojny, nie jest pokazywany w ogóle. Organizatorzy powinni przemyśleć, czy warto w ogóle marsz organizować w takiej formule.

Dodatkowo, marsz jest okazją dla rządzących, żeby pokazali: zobaczcie, my potrafimy lepiej, to my jesteśmy ci spokojni; jeżeli nie my, to zobaczcie, jaka zadyma… Niezwykle rozbawił mnie wczoraj pan Roman Giertych, który powiedział, że zadymom w Warszawie winny jest Jarosław Kaczyński. Niektórzy politycy posuwają się do zupełnie absurdalnych ocen tego marszu. Dlatego, trzeba się zgodzić, ta inicjatywa przynosi więcej szkody.

Część organizatorów marszu i wielu komentatorów sugeruje, że za burdami, do jakich dochodzi w Warszawie, stoi tak naprawdę rząd. To policja miałaby organizować zadymy, by uderzyć w ten sposób propagandowo w Prawo i Sprawiedliwość i całą prawicę.

Polacy, jak sądzę, widzą, że Prawo i Sprawiedliwość organizuje obchody Święta Niepodległości w Warszawie 10 listopada, a w samo święto jest w Krakowie. Słyszałem wypowiedź Tomasza Nałęcza z Kancelarii Prezydenta, który mówił, że PiS pomyliło stolice, bo stolica jest w Warszawie, a nie w Krakowie. Stwierdził, że powinniśmy  obchodzić Święto Niepodległości w Warszawie właśnie. A przecież to absurd, bo obchodzi się je we wszystkich miastach. Faktycznie istnieje pewna próba zrzucania winy za problemy na Prawo i Sprawiedliwość, na Jarosława Kaczyńskiego. Wydaje mi się jednak, że jest nietrafiona.

Rozumiem więc, że nie zgadza się pan minister z teorią o celowej organizacji zadym przez rządzących?

Coś jest na rzeczy. Rozmawiałem niedawno z księdzem z gminy Płoniawy-Bramura w powiecie makowskim. Mówił, że policja przyszła do niego i pytała go, kto jedzie na marsz, czy on też będzie go współorganizował. To wstrząsające działania służb. Także w moim mieście, w Ostrołęce, dochodziło do podobnych sytuacji. O 6 rano funkcjonariusze policji czy CBŚ wkraczają z nakazami do ludzi związanych z Ruchem Narodowym, Narodowym Odrodzeniem Polski i tak dalej. Policjanci na kilka czy kilkanaście dni przed marszem bardzo wysoko podnoszą temperaturę. A przecież to nie księża ani działacze Ruchu Narodowego są odpowiedzialni za zadymy, ale zwykli chuligani. Po co więc policja w ten sposób działa? To wszystko jest potem dyskutowane w internecie, napięcie, prowokowane przez służby państwowe, wzrasta jeszcze bardziej. Pytanie, czy chodzi tu o celowe wywołanie zamieszania? Nie mam odpowiednich danych, żeby to stwierdzić, ale wszystko wygląda bardzo dziwnie.

W Krakowie Wiec Patriotyczny organizowany przez kluby Gazety Polskiej został zakłócony przez grupę skrajnych „narodowców”. Wymachiwano flagami Rosji, Donbasu, wykrzykiwano prorosyjskie hasła. Po co?

To zwykła łobuzerka. Wiadomo, że zwolennicy tych samozwańczych republik rządzących przy pomocy kałasznikowa, to w polskim społeczeństwie promil. Ewidentnie chciano sprowokować Prawo i Sprawiedliwość oraz środowiska Gazety Polskiej, może po to, by doszło do jakiejś bijatyki. Ludzie ci powinni się zastanowić, czy ktoś nie inspiruje ich przypadkiem do takich działań.

rozm. Paweł Chmielewski