Maryja i Paweł

Jak mądry rodzic, który nie sam, lecz z pomocą latorośli zbawia dziecięcy pokój on nieładu artystycznego, tak Pedagog pedagogów nie bez współpracy z człowiekiem dokonuje odkupienia oraz przebóstwienia człowieka. Przytomnie zwrócili uwagę na tę Bożą logikę Ojcowie Kościoła, czego wyrazem jest odkryta przez nich paralela: tak jak konieczne było działanie Drugiego Adama (czyli Chrystusa), tak też potrzeba było Nowej Ewy (Maryi). Podobnie jak nie bez woli Ewy, która uległa pokusie, grzech mógł wejść na świat, a za nim również śmierć, tak też wejście na świat Bożej łaski i życia wymagało zgody Maryi. I jak tamtą skusił diabeł, bo nie ufała Bogu, tak Ta daje się „skusić” Bogu, ponieważ Jemu ufa, a nieprzyjaźni się z szatanem (por. Rdz 3,15).

 

Można by oczywiście pytać o to, czy Bóg mógł przyjść na świat inaczej, nie pytając Niewiasty o zgodę. Można pytać, a odpowiedzi trzeba szukać nie w samym Piśmie, lecz również w medytacji. Wydaje się, że nie wolno Mu było wejść między ludzi bez zgody, jaką Ona wyraziła w naszym imieniu. Jeśli jeszcze małe prezenty godzi się komuś podrzucać ot tak, jak kukułcze jajo, to w przypadku darów nieskończonej wartości – nie. Nawet w relacji między ludźmi byłoby to nie do przyjęcia; można wyobrazić sobie kogoś, kto odwiedza rodzinę żyjącą na skraju nędzy i „niechcący” zostawia im kopertę z darowizną, ale przecież gdyby chciał podarować im powiedzmy wartą miliony nieruchomość – wypadałoby jednak uzyskać ich zgodę. Im większej wartości podarunek, tym bardziej potrzebuje wcześniejszej aprobaty ze strony obdarowywanego. Tym bardziej, jeśli – przechodzą od rodziny potrzebującej pomocy do rodziny ludzkiej będącej w potrzebie zbawienia – samemu wyrzuciło się Boga za drzwi.

 

Nie dziwi więc, że Bóg kołacze do drzwi (por. Ap 3,20), a otwiera Mu ta, która posłyszała Jego głos i otworzyła. Przez Nią – doskonale zjednoczoną z Bogiem – weszła na świat Boża łaska, a Ona stała się Matką Boga. Ten z kolei uczynił Ją Matką wierzących, można by powiedzieć: Matką wszelkiej łaski nadprzyrodzonej, która działa w sercach wierzących; nawet jeśli one tego nie pojmują. Nic dziwnego, że Kościół zowie Ją właśnie Królową Apostołów, choć przecież pierwszy, który przychodzi nam do głowy, gdy myślimy o ewangelizacyjnej misji Kościoła, jest święty Paweł – Apostoł Narodów. Właśnie oni – Maryja i Paweł – stają się niejako symbolem dwojakiego działania Kościoła głoszącego zbawienie: jeśli łaska ma dotrzeć do ludzi, dokonać się to musi zarówno przez zewnętrzne działanie (ewangelizacja i towarzysząca jej apologia), jak i przez wewnętrzne oddanie się Panu.

 

Maksymilian i Maryja

Oczywiście rozróżnienie powyższe jest trochę „laboratoryjne”, a więc sztuczne: wiemy na pewno, że Paweł prowadził niezwykle głębokie życie wewnętrzne, którego skutkiem były zewnętrzne działalności, z kolei Maryja prócz kontemplacji być może nie stroniła również od zewnętrznego zaangażowania. W każdym razie Kościół jako Ciało Chrystusa posiada liczne członki, spośród których jedne będą bardziej podobne w poczynaniach do dynamicznego Pawła, a inne funkcjonują na wzór kontemplacyjnego serca Maryi. Ale w jakimś sensie każdy chrześcijanin musi i działać, i kontemplować. Wzorem dla nas mógłby być nie tylko wspomniany Paweł, ale również wielki czciciel Maryi, święty Maksymilian Maria Kolbe, który łączył w sobie intensywne życie wewnętrzne z energiczną zewnętrzną aktywnością.

 

Jeśli nie godzi się bagatelizować roli Maryi w dziele zbawienia człowieka, to być może wolno powiedzieć, że posoborowy dystans do Maryi wiąże się w pewien sposób z postępującym ateizmem. A jeśli tak, warto wyciągnąć z tego wnioski; choćby ten, że potrzeba dziś ewangelizacji i nieodłącznej od niej apologii realizowanych z jednej strony dynamicznie (po Pawłowemu), ale z drugiej kontemplacyjnie (w duchu maryjnym). I jeśli trudno nam odpowiedzieć na pytanie, jak miałoby to wyglądać w praktyce, to być może samo pytanie jest niewłaściwe; prawdopodobnie jesteśmy tak uwarunkowani duchem czasów, w których żyjemy, że oczekujemy porady niemalże technicznej, której nie zawsze można udzielić, a której w przypadku spraw nadprzyrodzonych nie wolno podawać. Z tego samego powodu może wydawać nam się banałem to, co wcale nim nie jest: że na pierwszym miejscu chodzi o serce kochające Maryję i Jej poddane. Znów kłania się (Jej) Maksymilian.

 

Znamienne jest, że właśnie on zwrócił uwagę na rolę Maryi w apologii, którą rozumiał jako zwalczanie herezji oraz dowodzenie (dziś powiedzielibyśmy raczej: uzasadnianie) tego, w co wierzymy. W jednym ze swoich listów pisał o tym tak:

Niepokalana jest Pośredniczką wszelkich łask. A przez łaskę jedynie możemy zbliżyć się do Pana Boga. W porządku nadnaturalnym więc herezja nie jest niczym innym, jak w tej lub owej formie odsunięciem się od łask, a więc i od Pośredniczki łask (…) I apologetyka sama nikogo nie nawróci, jeżeli nie spłynie na nią łaska z rąk Niepokalanej. I ta więc sekcja [herezjoznawcza – SZ] w nauce apologetyki praktycznej więcej musi podkreślać konieczność uciekania się do Niepokalanej i wzbudzania miłości ku Niej w tym, z kim się dysputuje, niż ufać w skuteczność najjaśniejszych dowodów. Bo człowiek ma wolną wolę i trzeba łaski, by ją nagiąć, żeby pozwoliła rozumowi dać się przekonać i podążyła za prawdą (…) Bądźmy więc tylko coraz bardziej Jej, pracujmy zawsze dla Niej i z Nią, jako Jej narzędzie, a wtedy możemy nie kłaść tamy ani granic w żadnym działaniu1.


Jak wiadomo, franciszkanin istotę założonej przez niego Milicji Niepokalanej opierał na dwóch tekstach, które służyły za motto przyjętej pobożności, i które też znalazły wyraz w praktykowanym przez członków MI (Militia Immaculatae) akcie poświęcenia się Niepokalanej. Pierwszy tekst wyjęty był z Księgi Rodzaju 3,15 („Ona zetrze głowę twoją”), a drugi z oficjum o NMP („Wszystkie herezje samaś zniszczyła na całym świecie”). W nowszych tłumaczeniach w cytowanym wersecie mowa jest nie tyle o samej Maryi, co o potomku Niewiasty, który zada szatanowi cios decydujący, jednak kontekst (nieprzyjaźń między Niewiastą a diabłem) wskazuje na niebagatelną rolę Maryi: rzeczywiście to Ona wymieniona jest jako Ta będąca w nieprzyjaźni z szatanem, tak jakby nie Bóg, a właśnie Ona, człowiek zjednoczony z Bogiem, stawała do walki w imieniu wszystkich ludzi. Protoewangelia mówi też o potomstwu Jej oraz potomstwu diabła, sugerując tym samym podział ludzi na tych, którzy staną się Jej dziećmi oraz tymi, których ojcem będzie ten zwany „ojcem kłamstwa”. Przeczytajmy całą zapowiedź Dobrej Nowiny:

Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę,

pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej:

ono ugodzi cię w głowę,

a ty ugodzisz je w piętę2.

 

Ratzinger a Maryja

Co zrobić dziś z określeniem Maryi jako pogromczyni wszelkich herezji? Czy nie brzmi to zbyt, jak to ujął znany dziennikarz przeprowadzający wywiad z obecnym papieżem, jeszcze jako kardynałem – fantastycznie? „Być może jest to zbyt poetyckie ujęcie. Używa się tu dawnych form – Maryja jako pogromczyni wszelkich herezji – które pochodzą z okresu chrystologicznych sporów (…) Na tym gruncie pojawiło się określenie Maryi jako pogromczyni wszelkich herezji, które czasem stawało się hasłem do walki. W Maryi chętniej widzimy, myślę, pocieszycielkę chrześcijan, ostoję, a także, naturalnie, Tę, przez którą Chrystus rzeczywiście wciąż staje się dla nas dostępny”3. Jak czytać tę wypowiedź? Z jednej strony bawarski teolog uznaje, że takie „Maksymilianowe” patrzenie na Maryję jest jakoby zbyt poetyckie, z drugiej strony przyznaje, że spory z herezjami okazały się możliwe do wygrania właśnie dzięki Niej, z trzeciej jeszcze jakby ucieka od jednoznacznej odpowiedzi i niejako zmienia nasze spojrzenie na Maryję z Pogromczyni Herezji na Ostoję Chrześcijan.

 

Analizując tę wypowiedź niemieckiego teologa należy jednak widzieć ją w szerszym kontekście. Po pierwsze trzeba by pamiętać o tym, że jest Ratzinger reprezentantem pobożności, którą można by określić hasłem: „Przez Chrystusa do Maryi”. Sam o swojej drodze odkrywania Maryi mówił już jako papież w następujący sposób: „…wzrastałem przede wszystkim w pobożności chrystocentrycznej, która rozwinęła się w czasach międzywojennych dzięki nowemu odkryciu Biblii i Ojców Kościoła. To pobożność świadomie i wyraźnie karmiąca się Biblią i nakierowana na Chrystusa. Zawsze jednak przynależy do niej także Matka Boża, Matka Pana”4. Poprzednik obecnego papieża skłaniał się raczej ku pobożności praktykowanej przez takie postaci jak św. Ludwik Maria Grignion de Montfort (autor Traktatu o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny) oraz św. Alfons Maria de Liguori (napisał Wysławianie Maryi)5 – opierali się oni na przekonaniu, że to Maryja prowadzi do Chrystusa. (Swoją drogą, oba typy pobożności, choć wydawałoby się tak różne, skoro się spotykają, świadczy to pośrednio właśnie o niemożności oddzielania Chrystusa i Jego Matki).

 

Po drugie, biorąc pod uwagę wypowiedzi kardynała, nie wolno zapominać, że jest on apostołem wiary przereflektowanej, i jeśli jako osoba wierząca mógłby sobie pozwolić na gorące wycieczki serca czy ducha, to już jako profesor teologii oraz pełniący najważniejsze funkcje kościelne będzie zdobywał się na pewien chłodny dystans, którego trudno nawet wymagać od prywatnej, poetyckiej pobożności świętych. Ze względu na strukturę i konieczną harmonię prawd wiary oraz licząc się z możliwym zamieszaniem wśród wiernych nie jest na przykład papież zwolennikiem ogłaszania kolejnych maryjnych dogmatów, co nie znaczy przecież, że odrzuca wszystkie treści, które miałyby one wyrażać.

 

Jeśli miałbym pokusić się o sformułowanie jakiegoś wniosku, napisałbym tak: można i dziś widzieć w Maryi Niszczycielkę Herezji, tyle że trzeba by inaczej interpretować to określenie. Bardziej poetycko niż wojowniczo. W oparciu o fantastyczny plan Boży, którego realizacja odbywa się z Jej udziałem. W tym sensie Maryja ukochana przez polskiego świętego pełnić będzie niezastąpioną rolę w chrześcijańskiej apologii, a sam Maksymilian może stać się dobrym patronem na czas pojedynkowania się ze współczesnym ateizmem.

 

Sławomir Zatwardnicki


Przypisy:

1M.M. Kolbe, List Do br. Alojzego Grabarskiego, w: M.M. Kolbe, Pisma. Cz. 1, przygot. do dr. Paulin Sotowski OFMConv, Niepokalanów 2007, s. 750.

2Rdz 3,15. Cytuję za: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu w przekładzie z języków oryginalnych. Opracował zespół biblistów polskich z inicjatywy benedyktynów tynieckich, wydanie piąte, Poznań 2003.

3Bóg i świat. Wiara i życie w dzisiejszych czasach. Z kardynałem Josephem Ratzingerem Benedyktem XVI rozmawia Peter Seewald, tłum. G. Sowinski, Kraków 2005, s. 327.

4Światłość świata. Papież, Kościół i znaki czasu. Benedykt XVI w rozmowie z Peterem Seewaldem, tłum. P. Napiwodzki, Kraków 2011, s. .

5Jan Paweł II potrafił nawet przywołać tych świętych w swojej encyklice – por. Redemptoris Mater, nr 48.