Według dziennika "Die Welt", w Niemczech rośnie liczba przestępstw na tle antysemickim. Powołując się na ekspertów, niemiecka gazeta pisze, że mylnie przypisuje się większość z nich prawicowym ekstremistom, podczas gdy "w rzeczywistości sprawcami są muzułmanie”.

Statystyki opublikowane w dzienniku pochodzą od niemieckiego rządu, a uzyskał je poseł Zielonych, Volker Beck. Jak wynika z danych, w pierwszej połowie bieżącego roku doszło w Niemczech do 681 przestępstw na tle antysemickim. W porównaniu z analogicznym okresem roku 2016, odnotowano wzrost o 4 procent, bowiem w roku ubiegłym ich liczba wynosiła 654. 

15 spośród 681 przestęspst to ataki fizyczne. W 434 odnotowano podżeganie do nienawiści. Niemiecki poseł w rozmowie z "DW" twierdzi, że ataków, zwłaszcza fizycznych, mogło być więcej, ale ich ofiary bały się zgłaszać je na policję.

Statystyki mówią również, że 93 procent przestępstw to dzieło "prawicowych ekstremistów", jednak innego zdania są eksperci cytowani przez dziennik, którzy podkreślają, że to "fałszywy obraz". 

Jak mówi szef urzędu ds. badań nad antysemityzmem w Berlinie, Benjamin Steinitz, różnice między doświadczeniami ofiar ataków a policyjnymi statystykami są znaczące. Według Steinitza, nie tylko skrajna prawica jest antysemicka. Silnie antyizraelska jest również lewica, a także muzułmanie. 

"Jeśli nie ma podejrzanych i okoliczności incydentu są niejasne jest on automatycznie przypisywany prawicowym ekstremistom. Hasło „żydzi won” uchodzi za typowe dla skrajnej prawicy, tymczasem używają go także muzułmanie. W ten sposób powstaje wrażenie, że antysemityzm w Niemczech wywodzi się tylko od prawicy, a tak nie jest."- ocenia szef urzędu ds. badań nad antysemityzmem. 

Podobny obraz wyłania się z badań przeprowadzonych wśród Żydów mieszkających w Niemczech. Okazuje się, że ofiary antysemickich ataków najczęściej jako ich sprawców wskazują właśnie muzułmanów. 46 procent to antysemickie aluzje, 62- ataki werbalne, a 81 procent- ataki fizyczne. "Die Welt" napisało o lipcowym antyizraelskim marszu zwolenników palestyńskiego Hezbollahu, który odbył się w Berlinie. Ponieważ po drugiej stronie zgromadzili się zwolennicy Izraela, uczestnicy marszu krzyczeli w ich kierunku "Sieg Heil". Policja i prokuratura uznały to za przejaw "prawicowego ekstremizmu", choć okazało się, że "Sieg Heil" krzyczeli przede wszystkim muzułmanie. 

Jak informuje niemiecki dziennik, udział muzułmanów w antysemickich atakach jest "systematycznie zaniżany".

yenn/wPolityce.pl, diewelt, Fronda.pl