Muszę się zgodzić z okołopostępowymi źródłami informacji, że o żadnej dyskryminacji chrześcijan w Polsce i Europie mowy być nie może. Dyskryminacja ma miejsce w czasie pokoju, kiedy jedna grupa społeczna bądź osoba próbuje stanąć ponad drugą,  teoretycznie jej równoprawną. Tymczasem mamy wojnę, a w stanie wojny nie ma równych, są wrogowie zwalczający się wszystkimi siłami. Dlatego pozew wystosowany przez Alicję Tysiąc przeciwko Tomaszowi Terlikowskiemu (jak i wszystkie pozwy przeciwko chrześcijanom nie godzącym się na milczenie w najważniejszych sprawach) należy traktować jak atak, nalot podobny do tych, które we wrześniu trzydziestego dziewiątego roku przypuszczali Niemcy na bezbronne, polskie miasta. Tak, zdaję sobie sprawę z tego co napisałem, wiem, że wpisuję się w retorykę Tomasza Terlikowskiego, księdza Gancarczyka i innych, którzy też nazywają zło po imieniu i współczesnych eugeników zrównują z ich nazistowskimi poprzednikami.

 

Gancarczyk, Najfeld, Nalaskowski, Terlikowski i wielu innych trafia przed surowe oblicza sądów, każe im się płacić odszkodowania i robi wszystko, by w społecznym odbiorze byli jak napiętnowani. Wszystko to zaczyna przypominać realizację planu ostatecznego rozwiązania kwestii katolickiej, który ma na celu zamknięcie „ciemnogrodzkich podludzi” w gettach otoczonych murem pogardy, oznaczenie ich sądowymi wyrokami zastępującymi naszywki na ubraniach by wreszcie całkowicie ich wyeliminować ze społeczeństwa zamieszkującego terytorium Tysiącletniej Unii. Przesadzam? Nie sądzę. To już się dzieje! Tęczowe gestapo wyłapuje wszystkich zbuntowanych i poddaje obróbce, po której już nie wiadomo czy czarne jest białe, czy rura wydechowa służy do zamontowania tłoka i czy człowiek, który nie może się bronić i krzyczeć ma prawo do życia. A każdy, kto sprzeciwi się doktrynie musi być potraktowany z całą surowością prawa.

 

Alexander Degrejt