Anna Mucha na swoim blogu z okazji Święta Niepodległości podzieliła się „refleksjami” na temat patriotyzmu. Swój wpis rozpoczęła od krytyki burd, do jakich dochodzi podczas Marszu Niepodległości. Jest to jednak tylko wstęp do ataku na wielu Polaków. Mucha pisze bowiem, że chociaż kiedyś sądziła, że w razie wojny walczyłaby z wrogiem, dziś jest inaczej.

„Nie będę walczyć, o „bliźnich” z ONRu, hejterów, zawistników, ksenofobów, homofobów, czy innych plugawych, małych ludzi...” – napisała.

Następnie stwierdza, że jej „najważniejszym obowiązkiem” jest ochrona jej „dzieci, rodziny i bliskich”. „W nosie mam ‘boga, honor, ojczyznę!’”  - dodaje (pisownia oryginalna).

Dalej Mucha przytacza przykład Czechów, by pokazać, że można żyć bez wartości. „Czesi są małym narodem, dlatego u nich powstanie trwało krócej niż film o nim... nie wierzą w Boga, a nad honor przekładają poczucie humoru. I tym się bronią (…). Bo ich obowiązkiem jest przetrwanie” – pisze.

Na koniec pochwala skrajny defetyzm, stwierdzając: „Bo śmierć od kuli nie jest sexy, nie jest nawet chwalebna. Pomniki są brzydkie. Historię piszą ci, którzy przeżyli. Dlatego mam nadzieję, że moje dzieci będą pamiętały, że są na świecie także dzięki temu, że kiedyś ktoś miał szczęście, albo siedział cicho i się nie narażał, albo zdecydował się uciekać, a nie walczyć do ostatniej kropli krwi”.

bjad/mamadu.pl