- Jedyne, co mnie martwiło, to myśl, że jeślibym zniknęła, mojemu dziecku zabrakłoby mamy. A na taką stratę jest jeszcze za mała. Nie myślałam, że zabraknie mnie dla życia albo zabraknie życia mi. Jestem gotowa odejść w każdej chwili - mówi Anita Lipnicka, piosenkarka, która opowiedziała w "Vivie!" o swojej chorobie.

Kilka miesięcy temu Anita Lipnicka przyznała, że walczy z guzem ślinianki przyusznej, który spowodował paraliż jej twarzy. Na szczęście nowotwór nie był złośliwy.

- Miałam guza ślinianki przyusznej, byłam zdiagnozowana trzy lata temu, za uchem, mam jeszcze bliznę - przyznała piosenkarka.

- Zrobiono mi biopsję, czekałam na wynik i werdykt, czy to jest nowotwór złośliwy czy łagodny. W takich sytuacjach, kiedy nie jestem w stanie nic z tym zrobić, kompletnie się poddaję i myślę: cokolwiek będzie, widocznie tak ma być. - dodała

- Doświadczenia osób, które przeżyły podobne historie są takie, że nagle cenimy życie. Namacalnie odczuwamy przyjemność ze wszystkiego - mówi w "Vivie!".

- Mnie to ominęło. Co więcej, miałam podobnie ze śmiercią taty, który zmarł nagle w tragicznych i dziwnych okolicznościach. To był nieszczęśliwy wypadek. Ja byłam wtedy w drugim miesiącu ciąży i miałam potrzebę oswojenia się ze śmiercią. (...) Mnie ani śmierć taty, ani guz nie nauczyły niczego nowego. - stwierdza.

Piosenkarka przyznaje, że boi się o przyszłość swojej 9-letniej córki, Poli Porter. Choroba może wrócić.

Dobry Boże, obdarz ją zdrowiem i Swoim pokojem...

bg/plotek.pl