Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: Miesięcznica smoleńska tym razem przebiegała spokojnie dla uczestników obchodów. Obywatele RP, KOD i ich zwolennicy nie mogli przeprowadzić planowanych blokad - czy zniechęcą się czy nadal będą szukać sposobów, żeby chuligańsko zaznaczać swoją obecność?

Anita Czerwińska, poseł Prawa i Sprawiedliwości: To, to co widzieliśmy 10.lipca i w poprzednich miesiącach, ta eskalacja agresji i nienawiści nie jest demonstracją według definicji Ustawy o zgromadzeniach publicznych. To, co te osoby czynią, to nie jest zgromadzenie publiczne ani demonstracja, ale nielegalne zakłócanie legalnej, prawidłowo zgłoszonej i zaakceptowanej demonstracji. To jest bardzo istotne, bo niektórzy nazywają to co się dzieje kontrdemonstracją, a jeszcze raz podkreślam: kontrdemonstracja jest wtedy, jeśli ktoś organizuje swoje zgromadzenie w sposób legalny i może tam wyrażać treści przeciwne wobec innego zgromadzenia. Tutaj nie mamy z tym do czynienia i jest po prostu chuligańskie, niezgodne z prawem zakłócanie legalnej demostracji.

Czy Pani zdaniem jest to już koniec terroryzowania ludzi, którzy chcą upamiętniać ofiary katastrofy z 10.04.2010 roku, czy też takie próby blokady będą kontynuowane 10 dnia każdego miesiąca?

Trudno mi powiedzieć, jak dalej będzie to wyglądać, bo ta eskalacja nienawiści trwa już do kilku miesięcy a poziom agresji jest coraz wyższy. To jest wyraz desperacji tej grupy, która utraciła swoje przywileje, i która przez cały okres III RP czuła się elitą, a w rzeczywistości była tylko ,,elitą uzurpatorską'' i samozwańczą. Utracenie pewnej szczególnej roli i pozycji - bo pamiętajmy, że ta grupa zawsze stawiała się wyżej, ponad społeczeństwem i uznawała się za lepszą kastę - dla nich jest to rodzaj szoku, czegoś z czym trudno się pogodzić.

Oni nie chcą być równi ze społeczeństwem i uważają, że są lepsi i ma to również związek ściśle polityczny z utraconą przez PO władzą. Platforma, jak widzimy, tkwi do dzisiaj w jakiejś szaleńczej traumie, związaną z nagłą utratą mnóstwa przywilejów i możliwości żerowania na Polakach.  Polacy jednoznacznie powiedzieli, że tę umowę na dalsze zarządzanie Polską rozwiązują, a Platforma cały czas nie chce się z tym pogodzić, więc używane są takie metody, które mają prowadzić do dalszego podziału społeczeństwa. Jeśli chodzi o ów podział, to w Platformie są od tego wybitni specjaliści i chcą właśnie w swoisty dla siebie sposób zarządzać: judzenie, szczucie ludzi nawzajem, dzielenie społeczeństwa w każdy możliwy sposób jest na porządku dziennym, a używają do tego swojego podstawowego narzędzia, czyli dezinformacji.

Przedtem, kiedy trudno było mówić o pluralizmie w mediach, było im zdecydowanie łatwiej. Dzisiaj, także dzięki internetowi, dzięki dziennikarstwu obywatelskiemu, kiedy ludzie sami zaczęli poszukiwać informacji i przekazywać je w nieskrępowany, niezakłamany sposób, to bardzo trudno jest im z tym kłamstwem się przebić, bo Polacy są cierpliwi, ale do czasu. Kiedy w końcu zdają sobie sprawę, że jednak podaje im się kłamstwo, to sami zaczynają poszukiwać prawdy. Stąd właśnie jest ta desperacja, wielka determinacja i zapiekłość w nienawiści. Natomiast co do pytania 'kiedy to się skończy' - trudno mi naprawdę odpowiedzieć.

Czy każdorazowo mogą być zaostrzone środki bezpieczeństwa i czy jeśli będzie tego wymagać sytuacja, w kolejnych miesiącach będzie się to odbywać w podobny sposób?

Tego rodzaju środki musza być podjęte a odpowiedzialni za to są tylko i wyłącznie ci, którzy zakłócają legalne zgromadzenie, którzy tak naprawdę nie rozumieją, nie chcą przyjąć do wiadomości i zaakceptować istoty demokracji, którą jest pluralizm poglądów. Każdy ma do nich prawo i to jest nasza wolność - słowa, sumienia, a także wolność wyznawania religii i wolność zgromadzeń. Każdy ma prawo wypowiedzieć się na jakiś temat i nikt nie może - tak jak i jedna grupa wobec drugiej - zabronić wolnej wypowiedzi.

Postulaty tych osób są jasne i nawet tego nie ukrywają - ich zdaniem my nie mamy prawa wyrażać swoich poglądów. Drugim takim, bardzo zaskakującym i nikczemnym postulatem, który zgłaszają, jest nawoływanie do zakazania ekshumacji, bo są one czynnością procesową i dzisiaj już wiemy, że są czynnością konieczną po tych wynikach ekshumacji, które poznaliśmy. Logika tego, co się wydarzyło nakazuje przeprowadzenie kolejnych, aby ostatecznie wyjaśnić, kto jest gdzie pochowany.

Jest nikczemnością odmawianie członkom rodzin zmarłych w katastrofie prawa do spokoju. Każdy, kto rozmawiał z rodzinami osób, które zginęły 10.04.2010 pod Smoleńskiem wie, że dla nich, zresztą jak i dla każdego z nas jest rzeczą bardzo ważną by wiedzieć, co się stało z naszymi bliskimi po takim tragicznym wydarzeniu. Oni mają prawo do spokoju. Ich żałoba jest- można powiedzieć - w jakimś sensie bez precedensu. Każda żałoba ma swoje etapy - jednym z nich jest złożenie bliskiego zmarłego do grobu i pewność, że to właśnie tutaj, a nie gdzie indziej spoczywa bliska osoba, że można modlić się w miejscu jej pochówku, dbać o to miejsce, pielęgnować je i być w tej łączności żałobnej ze swoim bliskim.

Natomiast te osoby nigdy nie miały i nie mają do dzisiaj tego spokoju i pewności, czy modlą się na grobie swojego bliskiego. Wiem z rozmów z rodzinami, że byli tym naprawdę zrozpaczeni; stąd między innymi to nasze długoletnie wsparcie dla nich; stąd jedną z naszych podstawowych idei tych comiesięcznych spotkań jest wsparcie rodzin. Wiem od nich, że jest im to bardzo potrzebne. My w jakimś sensie musieliśmy zastąpić państwo polskie, obywatele musieli zastąpić państwo polskie, które po katastrofie w Smoleńsku nie sprawdziło się i porzuciło w pewnym sensie te rodziny, odwrócono się od nich i rządzący zostawili ich samych.  Wtedy właśnie nastąpiła taka naturalna, spontaniczna reakcja społeczna. Polacy maja tę cechę, że opiekują się porzuconymi, osieroconym czy pozostawionymi samym sobie. Mają bardzo silne, wewnętrzne poczucie sprawiedliwości.  

Ja także rozmawiałam z kilkoma osobami - członkami rodzin smoleńskich i każda taka ekshumacja  jest przez nich odbierana bardzo osobiście, jakby dotyczyła ich członka rodziny, więc z pewnością marsze pomagają im przetrwać, zanim wszystko się nie wyjaśni i nie zakończy.

Tak, bo ci ludzie bardzo się ze sobą zżyli i przeżywają wzajemnie różne troski. Trzeba zdać sobie sprawę, że jest to najdłużej trwająca żałoba jaką sobie można wyobrazić. Dzieje się tak dlatego, że  nie zostały zakończone wszystkie jej etapy. To ówcześni rządzący za to odpowiadają, że ta sytuacja do dzisiaj trwa, że jest to cały czas żywa, niezagojona i niezabliźniona rana. Nigdy nie dano szansy, żeby ta rana się zagoiła więc proszę sobie wyobrazić, co muszą czuć rodziny, kiedy osoby zupełnie postronne, nastawione w sposób bardzo wrogi, nienawistny wykrzykują, że ,,wy nie macie prawa'' dowiedzieć się, kto leży w waszym rodzinnym grobie. Jakim trzeba być okrutnym i bezdusznym, bezwzględnym człowiekiem, żeby do swojej politycznej walki używać takich argumentów i tak ranić ludzi po tak ogromnej tragedii.

Idąc ulica Kozią 10.07 w czasie przejścia rodzin smoleńskich spod archikatedry pod Pałac Prezydencki spotkałam panią, która z dużą pogarda mówiła ,,dość mam już tych różańców, tych śpiewów'' - trudno po takich słowach nie mieć wtpliwości, że wciąż żyjemy w społeczeństwie katolickim…

Jest pewien element specyficzny dla grupy, która zakłóca nasze spotkania. Podczas organizowanych przez nich demonstracji, które były kolizyjne z naszymi,  odbywały się - można to tak nazwać - rozprawy mediacyjne. Liderzy tych grup mówili ,,nam przeszkadza krzyż'' i ,,ja tego nie mogę zaakceptować i przeżyć, że wy tam stoicie, pod krzyżem''.  Jeden z nich mówił, że zrobi wszystko, żeby tego krzyża tam nie było. Ja już wtedy uświadomiłam sobie, że tak naprawdę mamy powtórkę z Palikota. O tym się nie mówi - ale to właśnie walka z krzyżem jest jedną z głównych motywacji tej grupy.

Tak to wygląda, jakby ten krzyż nie dawał im spokoju, jakby ich wręcz parzył.

Krzyż ich parzy. To trochę umknęło, a oni publicznie tego nie mówią, natomiast podczas  rozmów - m.in. z urzędnikami miasta Warszawy, z policją - deklarowali, że oni się rozprawią z naszym krzyżem. I właśnie próbują to robić. Ja znam te twarze, bo widziałam ich w sierpniu 2010 roku na Krakowskim Przedmieściu. To są ci sami ludzie.

Dziękuję za rozmowę