Angela Merkel otworzyła granice dla uchodźców ale do domu ich nie zaprosi

Kanclerz Merkel, zgodnie z informacjami udostępnionymi przez Der Spiegel, nie dysponuje dokumentami, które formalnie potwierdzałyby jej decyzję z września 2015, dotyczącą otwarcia granicy niemieckiej  dla migrantów koczujących w Budapeszcie. Dla wielu uchodźców Węgry były jednym z pierwszych państw UE, do którego dotarli. W stolicy Węgier, na dworcu Keleti dochodziło wtedy do dantejskich scen. Krajem docelowym większości uchodźców, pochodzących głównie z państw Afryki Północnej, Bliskiego Wschodu i Azji, są  Niemcy lub Austria. Do września 2015 Węgry zarejestrowały ponad 100 tys. migrantów, czyli ponad dwa razy więcej niż 2014 roku, gdy było ich ok. 43 tys. W 2012 roku do Węgier przybyło jedynie 2 tys. migrantów.

Podjęta w dniach 6-7.09.2015 r. decyzja o otwarciu granic dla kilkunastu tysięcy Syryjczyków była spektakularnym krokiem niemieckiej szefowej rządu, łamiącym dotychczasowe pozory liczenia się z kimkolwiek, kto chciałby stanąć na drodze jej planom. W ciągu zaledwie kilku dni we wrześniu 2015 napłynęło do Niemiec 20 tys. osób, rozdzielonych do krajów związkowych; najwięcej migrantów trafiło do landu Nadrenia Północna-Westfalia. Podział  relokacyjny uwzględniał wielkość populacji każdego landu i jego status finansowy.

Warto zaznaczyć, że uciekinierzy zostali wpuszczeni do Niemiec bez obowiązujących zwykle kontroli, weryfikacji dokumentów czy jakichkolwiek restrykcji, przywiezieni bezpiecznie, witani transparentami, wiwatami i balonikami. Dzisiaj, według nieoficjalnych źródeł, do Niemiec sprowadzani są migranci specjalnie wyczarterowanym samolotami, które lądują nocą na lotniskach w Kolonii-Bonn, Düsseldorfie,  Hannoverze i w bazie lotniczej Bundeswehry w Wunstorf, jak informuje za pośrednictwem swoich informatorów Kopp Verlag on-line .

Wprawdzie Kanclerz Merkel jeszcze w październik u 2015 w rozmowie z dziennikiem „Bild” przyznała, że nie przyjęłaby do swojego domu uchodźców, ale nie przeszkadza jej to sprowadzać ich setkami tysięcy do własnego kraju.

Czy i dzisiaj zgodę na takie wycieczki  dla ,,turystów w jedną stronę'' wydaje sama tylko Angela Merkel? Czy nie powinna się opierać na przepisach unijnych? Nawet jeśli czyni to z pisemnym poparciem swoich zwolenników politycznych,  jest to wciąż tak samo niezgodne z unijnym prawem,  jak przewiezienie tysięcy nielegalnych uchodźców we wrześniu 2015.

Dr Wojciech Szewko, ekspert Narodowego Centrum Studiów Strategicznych, pytany w Telewizji Republika o politykę migracyjną Niemiec stwierdził,  że ,,..Angela Merkel, zapraszając uchodźców, złamała prawo UE. – Tego się już nie da odwrócić. Jedynym sposobem jest moim zdaniem przywrócenie prawa unijnego, bo przecież prawda jest taka, że specjalnie dla tych migrantów my rezygnujemy z własnej suwerenności i stosowania prawa..'' – podkreślił. 

Akceptacja A. Merkel na wjazd uchodźców miała być wtedy jednorazowym, wyjątkowym przypadkiem, który jak widać był preludium do wspierania regularnego najazdu obcych kulturowo i religijnie ludów na Europę. Dzisiaj, gdy tamta sprawa jest badana przez dziennikarzy Der Spiegel, pada wyjaśnienie: ,,w sytuacjach wymagających podjęcia szybkiej decyzji wymiana informacji odbywa się ustnie, bez pisemnej dokumentacji''.

Berlin, odstępując od postanowień Konwencji Dublińskiej z 1990 r. zrezygnował z odsyłania uchodźców z Syrii do innych państw UE, przez które przejechali.

Konwencja dublińska stanowi, że uchodźcy mogą ubiegać się o azyl polityczny wyłącznie w jednym kraju - w pierwszym kraju, do którego trafili.  Oznacza to, że uchodźca, który dotarł do wybrzeży Europy np. od strony Włoch, a dalszą część trasy pokonał pociągiem np. do Niemiec - powinien być zgodnie z prawem odesłany z powrotem do Włoch. Członkami konwencji są wszystkie kraje UE oraz Szwajcaria Norwegia, Islandia, i Lichtenstein. Mimo obowiązywania konwencji, która została przekształcona w Umowę Dublin II - (wszelkie postawienia pozostały w mocy), Niemcy odstąpiły od odsyłania części uchodźców do tych krajów, które były pierwszym miejscem w UE, do jakiego dotarli. Komisja Europejska nazwała taką decyzję Angeli Merkel "aktem solidarności".

W 2016 roku rząd niemiecki spodziewa się 400 tys. uchodźców. Jak informuje „Der Spiegel”, jeszcze w kwietniu szacowano liczbę tegorocznych imigrantów na 600 tysięcy. W ubiegłym roku do Niemiec przyjechało ponad 1,1 mln imigrantów z zamiarem uzyskania statusu uchodźcy bądź azylanta. 

Dzisiejsze skutki decyzji Kanclerz Merkel dotkliwie odczuwają miliony Europejczyków. Jeśli miałyby się spełnić kolejne pogłoski o planach Kanclerz, napływający wciąż uchodźcy mogą zostać wcieleni w szeregi Bundeswehry, bez prawa do posiadania broni. Jednak nie należy się łudzić, że przeszkolenie mężczyzn w wieku poborowym w obsłudze broni zajmie dużo czasu. Czy Merkel, mimo pozornego chaosu działa jednak zgodnie z jakimś dalekosiężnym planem? Czy migranci zamiast zasilić, jak to się oficjalnie mówiło, Niemiecki przemysł, zasilą niemiecką armię? Jak dotąd, niemieckie koncerny zatrudniły tylko około 54 imigrantów, jakie więc jest docelowe przeznaczenie tzw ,, uchodźców''?

Czego jeszcze możemy się spodziewać ze strony naszego zachodniego sąsiada?

L. Dołęgowska

Źródło: dw.com/bankier.pl/Der Spiegel/ndie.pl