Fronda.pl: Amerykański Kongres uchwalił budżet obronny, który zakłada między innymi nałożenie sankcji na firmy budujące gazociąg Nord Stream 2. Czy te działania Amerykanów mają szanse poważnie wpłynąć na realizację tego projektu? Pojawiają się informacje, że może to opóźnić budowę nawet o 5 lat. To realne?

Andrzej Talaga, publicysta, doradca sektora zbrojeniowego: Jeśli chodzi o opóźnienie budowy, to byłbym tutaj ostrożny. Sankcje zostały nałożone zbyt późno – do końca budowy pozostał już tylko odcinek długości 300 km. Trudno mi ocenić, czy Rosjanie z technologicznego punktu widzenia byliby w stanie dokończyć budowę gazociągu samodzielnie, bez pomocy firmy szwajcarskiej, która jest głównym wykonawcą i może zostać obłożona wspomnianymi sankcjami. Twierdzą, że są w stanie to zrobić. W takim wypadku sankcje okazałyby się chybione.

A jeśli nie?

Wtedy rzeczywiście można zakładać, że takie opóźnienie nastąpi. Firmy europejskie, które mogą być obłożone sankcjami, muszą się poważnie zastanowić nad tą kwestią i skalkulować, czy takie ryzyko w ogóle im się opłaca. Podobnie było wcześniej w przypadku Iranu. Nawet bardzo korzystne interesy z tym państwem oznaczałyby brak możliwości robienia ich w Stanach Zjednoczonych, gdzie rynek jest zdecydowanie większy. Tak samo z Rosją – rynek amerykański zawsze będzie dla firm zachodnioeuropejskich znacznie bardziej atrakcyjny. To ryzyko jest zatem dla firm ogromne i spodziewam się, że zaczną się teraz bardzo poważne kalkulacje, a także kombinacje.

To znaczy?

W grę wchodzi między innymi wynajęcie firm spoza Unii Europejskiej, której będą podwykonawcą, aby dokończyć projekt. Rosjanie mogą też wynająć poszczególnych specjalistów od kładzenia rur podwodnych. Trudno odpowiedzieć na pytanie, czy Rosji uda się to zrobić na czas, to kwestia mocno skomplikowana i zależna od wielu czynników. Na pewno jest to poważny temat do przemyślenia dla europejskich firm i z pewnością wiele z nich zrezygnuje z budowy ostatniego odcinka Nord Stream, bo ryzyko jest po prostu zbyt wielkie.

Powstaje też pytanie – kiedy sankcje USA miałyby wejść w życie. Może się bowiem okazać, że w przeciągu najbliższych dwóch tygodni firmy te będą w stanie przygotować teren pod budowę na tyle, że możliwe będzie dokończenie inwestycji bez nich i wówczas również sankcje okażą się chybione. Jeśli jednak wejdą one w życie od razu, na wszystkie firmy zaangażowane w różnej formie (chodzi w końcu nie tylko o technologię, ale i choćby finansowanie tego przedsięwzięcia), wtedy rzeczywiście są w stanie opóźnić budowę Nord Stream 2. Trudno jednak powiedzieć, jak bardzo

Jeśli rzeczywiście dojdzie do opóźnienia budowy gazociągu, jakie będzie to miało znaczenie dla Rosji? To duży cios?

Nord Stream 2 jest budowany „na wyrost”, podobnie jak gazociąg do Chin. Obecna chęć kupowania rosyjskiego gazu jest po prostu mniejsza niż potencjalna przepustowość Nord Stream 2. Poza tym musimy w tym momencie pamiętać także o tym, że polityka energetyczna Unii Europejskiej zakłada odchodzenie nie tylko od węgla, ale także właśnie od gazu. Oznacza to, że będzie wywierana coraz większa presja na to, aby tego gazu było coraz mniej, a to godzi w interesy Gazpromu. Wreszcie nie można zapomnieć o tym, że udało się przeforsować dyrektywę, która mówi o tym, że nie można jednocześnie być właścicielem gazociągu, jak i gazu, który w nim płynie. To się stało w wypadku gazociągu OPAL, który ma rozprowadzać gaz z Nord Stream 2 do centralnej i południowej Europy. Interesy Gazpromu nie wyglądają zatem tak obiecująco, jak mogłoby się wydawać. Może się okazać, że nawet zbudowany Nord Stream 2 będzie ekonomiczną porażką i przyniesie straty, a nie zyski.

We wspomnianym budżecie, jak poinformował korespondent Polskiego Radia w Waszyngtonie Marek Wałkuski, znajduje się także między innymi deklaracja inwestycji w infrastrukturę wojskową w Polsce. To dla nas ważna informacja?

Musimy zwrócić uwagę na proporcje. Gdy spojrzymy na wydatki, jakie USA ponoszą w naszym regionie Europy związane z polityką odstraszania to okazuje się, że w poprzednim budżecie było to 6,5 mld dolarów. Tymczasem łączne wydatki na wojnę w Afganistanie i Syrii to aż 60 miliardów. Mam tu na myśli wszystkie koszty, także osobowe czy infrastrukturalne. To oznacza, że Ameryka dziesięć razy bardziej interesuje się w gruncie rzeczy lokalnymi wojenkami bez znaczenia strategicznego, niż naszą częścią Europy. To po części odpowiedź na zadane pytanie.

Czy ma dla nas znaczenie to, że Amerykanie będą inwestowali w infrastrukturę? Oni już to robią – przedłużane są pasy lotnisk, budowane magazyny w Powidzu przygotowane na amerykański sprzęt. To dzieje się już teraz, ale oczywiście bardzo dobrze, że są pieniądze na kontynuowanie tego typu działań i budowy infrastruktury wojskowej, czy wręcz wojennej w Polsce. To ułatwi i bardzo przyspieszy ewentualną pomoc wojskową, której Amerykanie mogliby nam udzielić. To, co się nie udało jeśli chodzi o Polskę, to wpisanie tych kosztów do stałych kosztów Pentagonu.

Dlaczego ta kwestia jest tak istotna?

W stałych kosztach Pentagonu znajdują się między innymi bazy w Ramstein, Aviano czy İncirlik w Turcji. Polskich baz i obecności wojsk amerykańskich w Polsce na tej liście nie ma. Budżet w tym zakresie zawsze jest odnawiany w każdym roku fiskalnym. To co innego niż stały koszt, który jest przypisany do wydatków obronnych Stanów Zjednoczonych. Wydaje mi się jednak, że nie było to obecnie możliwe do zrealizowania. Co istotne, nie widac obecnie żadnego zagrożenia dla realizacji tych zadań i budowy wspomnianej infrastruktury. Dobrze, że Amerykanie chcą wydawać pieniądze na obronność Polski i nie chodzi tu tylko o Republikanów, również Demokraci zdają się rozumieć taką potrzebę.

Stany Zjednoczone potwierdziły także „[…] swoje poparcie dla zasady kolektywnej obrony z artykułu 5 Paktu Północnoatlantyckiego dla członków NATO, w tym Polski”. To istotna deklaracja biorąc pod uwagę choćby słowa prezydenta Francji na temat poważnego kryzysu Sojuszu Północnoatlantyckiego?

To swego rodzaju „kwiatek do kożucha”, bo Amerykanie tak jak i Polacy oraz inni członkowie Sojuszu, mają traktatowe zobowiązanie do udzielenia pomocy. Pytanie tylko, jak owa pomoc miałaby wyglądać, bo wcale nie musi przybierać formy militarnej. Natomiast obecność wojsk USA w Polsce i polityka odstraszania pokazuje jednak, że chodzi właśnie o odpowiedź militarną w przypadku USA. To postawienie kropki nad „i”, która już tam zresztą stoi. Traktat waszyngtoński w artykule piątym mówi o tym wyraźnie.

Nieco niepokojące jest to, że do ustawy budżetowej wspomniane na początku sankcje w związku z budową Nord Stream 2 są po prostu dopisane. To oznacza, że ta kwestia nie jest istotą, substancją ustawy budżetowej. To samo dotyczy dopiski o artykule piątym. To po prostu przypomnienie, być może też swego rodzaju demonstracja przez USA w kwestii zobowiązań wynikających z traktatu, na zasadzie: to nas nadal zobowiązuje. W zasadzie przykry jest sam fakt, że takie rzeczy w ogóle trzeba wpisywać do jakiejkolwiek ustawy, bo to oczywistość, która wynika wprost z traktatu.

Rozmawiał Damian Świerczewski