- Nie liczyłbym na to, że z powodów humanitarnych Amerykanie zrobią cokolwiek więcej. Na pewno Stany Zjednoczone zaciskają pętlę finansową wokół Państwa Islamskiego tak, by się zadusiło. - mówi portalowi fronda.pl Andrzej Talaga, specjalista w problematyce Bliskiego Wschodu. 

Karolina Zaremba, portal Fronda.pl: Unia Europejska zawarła z Turcją porozumienie o współpracy w walce z kryzysem migracyjnym. Czy jest to dobry sygnał?

Andrzej Talaga: Jest to pierwszy krok w kierunku uporządkowania chaotycznych działań w sprawie uchodźców. Po pierwsze, Unia Europejska dawno już powinna zdecydować się na umocnienie swoich granic zewnętrznych. Po drugie, powinna skupić się na utrzymaniu potencjalnych uchodźców poza granicami UE. Forma "transakcji finansowo - politycznej" z Turcją jest dokładnie krokiem w tym kierunku - Turcja za 3 mld dolarów, przyspieszenie rozmów akcesyjnych i przyspieszenie procedury zniesienia wiz, zobowiązuje się do tego, że nie będzie wypuszczać uchodźców w sposób niekontrolowany i chaotyczny ze swojego terytorium. Za pieniądze Unii Europejskiej można stworzyć akceptowalne warunki w obozach syryjskich uchodźców w Turcji. Nie będą wówczas za wszelką cenę parli w kierunku Europy po zasiłki, bo dostaną część pieniędzy na miejscu. Wydaje się, że jest to bardzo dobry krok. 

Słychać oczywiście krytyczne głosy, że jest to targ, zaprzeczenie wartościom, ale nie po to Unia Europejska negocjowała z Turcją, żeby bronić wartości, tylko po to, by rozwiązać bardzo palącą i bieżącą sprawę - czyli problem uchodźców.

Powinniśmy teraz podążyć dalej. Tym dalszym ciągiem jest umocnienie zewnętrznych granic. Jeżeli migranci przestaną napływać przez Turcję, stworzy się problem przez Morze Śródziemne. Jeżeli Turcja zamknie granicę i uszczelni obozy, fala zwróci się w kierunku Europy od południa. Powinniśmy skupić się na twardej obronie granic zewnętrznych przed nieuprawnionymi uchodźcami, czyli imigrantami ekonomicznymi.

Z jednej strony mamy Unię Europejską, która zawiera porozumienie z Turcją. Mamy Turcję, o której słychać, że również może współpracować z Państwem Islamskim. Mamy także Rosję, która bombarduje Syrię, ale także ma swoje interesy. Jak odnaleźć się w tym chaosie?

Nie ma żadnego dowodu na to, że Turcja współpracuje z Państwem Islamskim. Trzeba uważać z takimi stwierdzeniami, ponieważ złodzieja należy złapać za rękę, zanim nazwie się go złodziejem. Możemy mówić co najwyżej o tym, że Turcja przymykała oko na przerzut ludzi z terytorium Turcji do Państwa Islamskiego, ale nie jest łatwo wszystkich kontrolować. Przymykała również oko na transfery finansowe, które trafiały do Państwa Islamskiego. Turcja raczej traktowała Państwo Islamskie jako zło, które przydaje się w pewnych okolicznościach. Te "pewne okoliczności" to między innymi reżim Assada. Można mówić o obojętności, lub o obojętnej przychylności do Państwa Islamskiego. Turcję zabolał m.in. przeprowadzony przez Państwo Islamskie zamach w Ankarze. "Współpraca" to za dużo powiedziane.

[koniec_strony]

Jaki scenariusz Pan przewiduje na najbliższe miesiące?

Zdaje się, że lotnicza interwencja rosyjska stworzyła taką sytuację, że opozycja - Państwo Islamskie, czy inne grupy - nie jest w stanie wygrać z reżimem. Oznacza to zbrojny pakt, który jest polem do rozpoczęcia negocjacji, ponieważ obie strony wiedzą, że nie wygrają. Wydaje mi się, że wszystko będzie do tego zmierzać. Być może Rosjanie i siły reżimowe przygotują wielką ofensywę przed 1 stycznia, kiedy mają rozpocząć się rozmowy. Prawdopodobnie będzie brutalna i krwawa wojna, ale później nastąpią negocjacje. To jest trochę powtórzenie sytuacji w Bośni - Układ w Dayton. Przed tymi układami doszło do ofensywy chorwacko - muzułmańskiej, która pokonała Serbów. Ten manerw ma zostać powtórzony, ale tym razem w wykonaniu sił prorosyjskich.

Czy jest jakaś możliwość przeciwdziałania kolejnemu rozlewowi krwi? Co może zrobić Polska, co może Unia Europejska?

Przyglądać się. Nikt nie może temu przeciwdziałać, prócz interwencji wojskowej. Znów posłużę się przykładem Bośni - tam rozwiązanie było możliwe, ponieważ państwa zachodnie pokazały, że mogą przyczynić się do klęski, co skłoniło do rokowań. Tutaj może być podobnie, czyli uderzenie w reżim Bashara al-Assada mógłby skłonić go do negocjacji. Natomiast do ustępstw nie skłaniają go poczyniania tych, którzy go wspierają.

Nie widzę chęci po stronie zachodniej np: Amerykanów, by rozwiązać ten problem. Gdyby była chęć, to Stany Zjednoczone mogłyby go rozwiązać już parę lat temu. Z kolei Unia Europejska powinna skupić się na przeciwdziałaniu problemu na poziomie uchodźców, a nie na angażowaniu się w Syrii. W Syrii mamy do czynienia z "bagnem" - nie walczą tylko dwie strony. To jest nierozwiązywalne - rozwiąże się jedynie poprzez wyczerpanie stron walk.

Wspomniał Pan, że Stany Zjednoczony mogłyby rozwiązać ten problem już parę lat temu. Dlaczego tego nie zrobią?

Stany Zjednoczone bombardują dość boleśnie już od ponad roku Państwo Islamskie. Uderzają m.in. w systemy transportu ropy, zabiły głównego menadżera handlu ropą Państwa Islamskiego, próbują eliminować przywódców. Osłabiają Państwo Islamskie, a przede wszystkim odcinają je od pieniędzy wewnętrznych. Państwo Islamskie nie jest w stanie legalnie się finansować. Dlaczego nie robią więcej? Ponieważ nie mają w tym żadnego interesu. Państwo Islamskie nie grozi Ameryce, jest zlokalizowane z punktu widzenia Amerykanów w mało strategicznym rejonie. To nie jest epoka interwencji humanitarnych -typu Kosowo. Ta terminologia już nie jest modna, bo kosztowała życie amerykańskich żołnierzy. Nie liczyłbym na to, że z powodów humanitarnych Amerykanie zrobią cokolwiek więcej. Na pewno Stany Zjednoczone zaciskają pętlę finansową wokół Państwa Islamskiego tak, by się zadusiło.

Rozmawiała Karolina Zaremba