Ukraina jest dla Polski niezwykle ważnym strategicznie partnerem, najważniejszym z krajów ościennych. Ukraina bardzo równoważyłaby jako państwo niepodległe, silne i prozachodnie  wpływy rosyjskie w całym rejonie, kontrolowałaby je, co stanowiłaby dla nas osłonę bezpieczeństwa na południowym wschodzie. Musimy więc zrobić wszystko, żeby Ukrainę utrzymać na kierunku prozachodnim i wspomóc ją w tym, aby była państwem silnym i stabilnym. Problem polega na tym, że Polska robi albo bardzo niewiele albo wręcz nic w celu, głównie z powodów kosztów. W ubiegłym roku wydaliśmy na Ukrainę jakieś 20 mln zł, czyli żenująco mało. Ewidentnie potrzebny jest program szerokiej pomocy, także pomocy humanitarnej dla ludności Ukrainy, gdzie kryzys jest cięższy niż w Rosji. Ukrainie potrzebna jest pomoc logistyczna w reformowaniu sił zbrojnych oraz pomoc prawna w zreformowaniu państwa, wyborze koncepcji reform i wdrażania tych reform. W tym mamy przecież duże doświadczenie.

Ewa Kopacz na pewno powinna rozmawiać o takiej pomocy, ale pewnie nie będzie rozmawiać, bo  nie ma zgody i konsensusu politycznego co do koncepcji szerokiej pomocy dla Ukrainy. Kopacz powinna rozmawiać także o tym, w jaki sposób Polska mogłaby uczestniczyć w potencjalnych rozmowach pokojowych w sprawie ukraińskiej. Bo w przyjętych formułach rozmów, normandzkiej i mińskiej, Polski ewidentnie nie ma. Rozmowy Unii Europejskiej z Rosją odbywają się przy udziale prezydenta Francji i Niemiec, ewentualnie przedstawiciela UE, ale nie Polski. Wynika to z faktu, że Polska jest zbyt mało aktywnym i słabym partnerem, żeby zarówno Rosja jak i Ukraina chciały polskiego pośrednictwa. Pomimo faktu, że podczas obalania Janukowycza to Polska i Niemcy były inicjatorem  europejskiej współpracy z nową Ukrainą, rodzącą się wtedy. I nagle wypadliśmy z udziału w rozmowach o sprawach Ukrainy, dlatego, że Rosjanie nas nie chcieli. Ale także Ukraińcy nas nie chcieli.  A nie chcieli nas dlatego, że uważają, że w Unii Europejskiej mogą uzyskać dużo więcej przez Niemcy i przez Francję niż przez Polskę, co jest prawdą. Ewa Kopacz nie złoży więc Ukrainie szczególnie korzystnej oferty. To, z czym tam pojedzie, to deklaratywna chęć pomocy, poparcia, bycia za Ukrainą. I nic więcej.

Not. ed