Wczoraj na Bałtyku doszło do kolejnego incydentu o charakterze prowokacyjnym  ze strony Rosji. Do sytuacji ustosunkował się brytyjski minister obrony narodowej, Michael Fallon:

Jesteśmy gotowi do natychmiastowej odpowiedzi na ten akt rosyjskiej agresji, by zademonstrować nasze zaangażowanie na rzecz wspólnej, natowskiej obrony- zapowiedział.

 Z kolei szef polskiego MON gościł w programie „Minęła dwudziesta” w TVP Info, gdzie zaznaczył, że takie sytuacje mają miejsce codziennie, niekiedy nawet dwa razy w ciągu dnia i że są nasilone w związku ze szczytem NATO w Warszawie.

 Rosjanie chcą wymusić akceptację przez szefa NATO, przez Polskę, USA i Wielką Brytanię, że Bałtyk jest ich obszarem wyłączonym i zamkniętym, ich dominium”. – To jest rosyjska gra, w pełni się z nią liczymy i nie pozwolimy, aby w ten sposób akceptować rosyjskie roszczenia

- powiedział Antoni Macierewicz, podkreślając, że w pełni podziela stanowisko Michaela Fallona.

 O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy zastępcę redaktora naczelnego „Rzeczpospolitej”, pana Andrzeja Talagę. Jak jesteśmy na takie działania przygotowani jako Polska?

"Nie jesteśmy przygotowani, ponieważ nie było to na terytorium powietrznym polski. Te rosyjskie samoloty po prostu zbliżały się do przestrzeni powietrznej Państw Bałtyckich. Zostały poderwane tzw. pary dyżurne NATO. Tworzą je różne kraje: Brytyjczycy, Francuzi, Polacy, którzy zresztą już wielokrotnie byli poderwani do samolotów rosyjskich w przeszłości. Przy każdej takiej sytuacji mamy do czynienia z tym samym: testowaniem systemu obrony powietrznej NATO przez Rosjan. I zadziałał on prawidłowo- rosyjskie samoloty zostały przejęte. Oczywiście nie jest to pierwszy tego typu incydent, ponieważ Rosjanie podejmowali takie działania już znacznie wcześniej, jeszcze zanim zaczął się kryzys ukraiński, tylko nie było o nich tak głośno. Dzieje się tak dlatego, że Rosja nieustannie, w zasadzie codziennie testuje systemy obrony powietrznej państw NATO: czy działa i w jaki sposób, ile czasu trwa poderwanie myśliwca, jak długo trwa przelot myśliwca do samolotów próbujących naruszyć przestrzeń powietrzną państw bałtyckich czy od czasu do czasu Polski? Czyli nie jest to nic nowego pod słońcem, a przed szczytem NATO tego rodzaju incydenty będą się nasilać.

 Czy Rosjanie, jak mówił polski minister obrony narodowej, chcą zdominować przestrzeń powietrzną Bałtyku i uznać ją za swoją? Nie, są to zbyt daleko idące wnioski, ponieważ Rosja nie ma ku temu żadnych możliwości. Są to wody międzynarodowe i odbywają się na nich wojskowe manewry z udziałem państw NATO. Między innymi amerykańskich niszczycieli rakietowych. Nie ma żadnego sposobu, by im w tym przeszkodzić. Te manewry są zawsze osłaniane z powietrza, przez samoloty natowskie- systemu wczesnego ostrzegania AWACS, ale i samoloty osłonowe, czyli myślistwo szturmowe. Rosjanie nie mają możliwości usunięcia, zablokowania, tym bardziej zestrzelenia tych samolotów. Jeśli więc nawet próbują zdominować Bałtyk lub chcieliby tego, tak jak np. Chińczycy przestrzeń powietrzną Morza Wschodniochińskiego, jest to po prostu niewykonalne i niemożliwe.

Przede wszystkim jednak państwa NATO mówią zdecydowane „nie” i są to bardziej czyny, niż słowa. Nieustannie odbywają się ćwiczenia NATO, nawet bardzo blisko przestrzeni powietrznej i rosyjskich wód terytorialnych. Ostatnio na przykład niszczyciel rakietowy był bardzo blisko, ok. stu mil morskich od rosyjskiej przestrzeni powietrznej w Królewcu.

Reasumując, NATO nie przejmuje się szczególnie rosyjskimi prowokacjami, ale stawia na działanie. I tak właśnie należy się zachowywać: za każdym razem reagować i robić swoje, niezależnie od woli Rosji."

Opracowała: Joanna Jaszczuk