Jakie szanse stoją przed Polską w przededniu wizyty Donalda Trumpa? Co można poprawić w relacjach Polski i USA? Jak wizyta amerykańskiego prezydenta może się przyczynić do polepszenia obronności Polski? Odpowiada dziennikarz i publicysta Andrzej Talaga.

 

Jak w tej chwili można ocenić stan relacji polsko-amerykańskich? Co jest kluczowe w budowaniu więzi między Polską i Stanami Zjednoczonymi?

Dla relacji między Polską i USA, ale także dla budowania stosunków między państwami w ogóle istotne znaczenie mają trzy platformy. Pierwsza z nich to relacje polityczne. Druga to platforma gospodarcza, czyli wymiana handlowa między państwami, to czy opłaca im się utrzymywać dobre stosunki z czysto ekonomicznego punktu widzenia. Po trzecie, istnieje platforma strategiczna, czy militarna dotycząca potrzeby istnienia strategicznego sojuszu między danymi państwami. Jeżeli przyłożymy to do relacji Polski i USA, dostrzeżemy, że niektóre z tych sfer są mniej istotne, inne bardziej.

Która z owych platform jest najmniej istotna, a które pozostają kluczowe?

Najsłabsza jest w tej chwili w oczywisty sposób platforma gospodarcza. Wymiana handlowa jest wręcz marginalna, nie ma możliwości, by wiązała oba kraje, w przeciwieństwie na przykład do relacji Polski i Niemiec, gdzie taki związek jest bardzo silny. Jeśli chodzi o relacje polityczne są one dobre i były dobre również za rządów poprzednich ekip. Wszystkie polskie rządy dbały o utrzymywanie dobrych relacji ze Stanami Zjednoczonymi z prostego powodu – jest to jedyne mocarstwo na świecie, które byłoby w stanie udzielić nam pomocy w wypadku wojny. Inne kraje nawet, gdyby miały taką wolę, nie mają odpowiednich możliwości i potencjału militarnego, by nam pomóc.

W aspekcie politycznym trudno więc mówić o pogorszeniu, albo polepszeniu relacji z USA?

Relacje Polski i USA dotąd były dobre i trudno dostrzec czynniki, które w szczególny sposób mogłyby je poprawić, jeżeli mówimy o platformie politycznej. Oczywiście w niektórych elementach można wprowadzić pewne pozytywne zmiany i to się dzieje, jednak jeśli chodzi o generalny obraz, trudno mówić o głębszych zmianach.

A jak wygląda kwestia relacji strategicznej?

Mówiąc o platformie militarnej, również warto pamiętać, że to nie Donald Trump zapoczątkował ideę rozmieszczenia wojsk NATO w tym amerykańskich na polskiej ziemi i zwiększenia aktywności Stanów Zjednoczonych w rejonie Europy Środkowo-Wschodniej. To wszystko zaczęło się za czasów administracji Baracka Obamy i było reakcją na agresję Rosji na Krym, a potem wschodnią Ukrainę. Na początku prezydentury Trumpa istniało realne zagrożenie, że USA będą się wycofywać z tych planów, jako że Trump składał podobne deklaracje podczas kampanii wyborczej. Powiem więcej, można było się obawiać, że zakończona zostanie wieloletnia strategia USA opierająca się na interweniowaniu w świecie i staniu na straży wartości demokratycznych, a jej miejsce zajmie twardy egoizm narodowy. Tak się na szczęście nie stało, Trump wszedł w buty swoich poprzedników i realizuje tę wielką strategię, czego dowodem jest choćby wspieranie obecności amerykańskich wojsk w Polsce.

Czy jest jednak coś, co amerykański prezydent mógłby zmienić? Czy istnieją szanse na polepszenie tej i tak dobrej dla nas sytuacji?

Oczywiście. Obecnie finansowanie wojsk amerykańskich w Polsce i innych krajach regionu odbywa się w systemie rocznym w ramach europejskiej polityki reasekuracji. Oznacza to, że środki są przyznawane za każdym razem od nowa wraz z każdym rokiem. To, co mogłoby się zmienić, to wpisanie tego zadania do budżetu Pentagonu tak, by finansowanie było stałe. Gdyby Trump chciał zmienić sytuację na korzyść Polski, mając na uwadze strategiczne interesy USA, mógłby zmienić zasady w tym względzie.

A więc to właśnie kwestia sposobu finansowania wojsk amerykańskich mogłaby być największą zmianą, jaka mogłaby się dokonać na poziomie strategicznych relacji Polska-USA?

Tak. W tej chwili wojska jak i sprzęt już są w Europie, więc trudno tu mówić o zmianie jakościowej. To właśnie kwestia finansowania jest tym, co mogłoby ugruntować obecną korzystną sytuację.

Czy pomijając tę kwestię, są jeszcze jakieś inne punkty, gdzie można coś poprawić we współpracy naszych krajów?

Bardzo istotną kwestią jest temat ewentualnej sprzedaży płynnego gazu LNG. Obama nie pozwalał sprzedawać gazu amerykańskiego w dużych ilościach. Chciał, by ceny gazu na rynku wewnętrznym były niskie i paradoksalnie to on prezentował w tym względzie bardziej narodowe podejście, niż Trump. Obecny prezydent wydaje się być bardziej otwarty na eksport tego gazu i wykorzystania go jako surowca strategicznego w podobny sposób, jak to robią Rosjanie. Amerykańskiego gazu jest dużo i gdyby rzeczywiście zalał światowy rynek, mógłby zacząć wypierać gaz rosyjski, australijski, czy katarski. To jednak już nie byłby nasz problem.

Nietrudno zauważyć, że eksport gazu do Polski pobudziłby platformę relacji gospodarczych.

Tak, dzięki temu oba kraje byłyby związane nie tylko strategicznie i politycznie, ale także gospodarczo. Amerykanie mieliby bowiem w naszej części Europy bardzo istotne interesy. Tym samym otworzenie eksportu amerykańskiego gazu do Polski na dużą skalę bardzo wzmocniłoby relacje. Oczywiście musimy pamiętać, że te interesy mogłyby dojść do skutku, gdybyśmy byli w stanie przyjmować odpowiednie ilości gazu. Na razie przepustowości gazociągu w Świnoujściu nie są aż tak wielkie. Ale na pewno chęć współpracy Amerykanów zaowocowałaby pozytywną perspektywą.

Czy istnieją jakieś niebezpieczeństwa w związku z relacjami z USA, które należy mieć na uwadze?

Zwróciłbym tu uwagę na pewne ryzyko może nie odnoszące się bezpośrednio do Polski, ale związane z prowadzoną przez Trumpa retoryką. Niedobrze by się stało, gdyby poczuł pokusę zaakcentowania pewnego podziału Europy na tę część, która popiera Amerykę, wypełnia zobowiązania wobec NATO itd., oraz tę Europę, która nie spełnia oczekiwań. Taka retoryka ze strony USA nie byłaby dla nas dobra. Musimy pamiętać, że Polska ma dwa filary bezpieczeństwa – ze strony militarnej jest to USA i NATO, a z gospodarczej Unia Europejska i Niemcy. Nie możemy tu doprowadzać do sytuacji podziału. Toteż gdyby Trump chciał robić interesy z tą „lepszą” częścią Europy kosztem Niemiec byłoby to dla nas bardzo złe. Dlatego jeśli mówimy o tym, co Polska może zrobić w sferze politycznej, to nie dopuścić do tworzenia się takiego właśnie podziału.

Myśli Pan, że Trump rzeczywiście byłby gotów na tak radykalne podejście? Do tej pory obawy związane z jego potencjalnymi działaniami na szczęście nie znajdowały potwierdzenia w faktach.

To prawda, jednak należy pamiętać, że Donald Trump jest osobą reagującą bardzo emocjonalnie, co pokazują publikowane przez niego twitty, czy jego zachowanie. Właśnie przez to emocjonalne podejście nie spotkał się z ciepłym przyjęciem w Europie Zachodniej, już wiadomo, że nie spotka się z nim także na szczycie G20. Świadczą o tym wypowiedzi Angeli Merkel, czy Emmanuela Macrona. Trump właśnie przez emocje może w pewien werbalny sposób zasugerować podczas wizyty w Warszawie istnienie „lepszej i gorszej” Europy, a to samo w sobie byłoby złe. To czy za tym poszłyby twarde czyny, to inna kwestia, ale nawet jeśli nie pociągnęłoby to za sobą żadnych rzeczywistych skutków, tworzenie klimatu rozłamu nie byłoby dobre dla budowania jedności w Europie. A przecież jedność i współpraca Europy leży także w interesie Stanów Zjednoczonych.

Dziękujemy za rozmowę.