"Od początku prywatyzacja z zasady była nietransparentna. Dlatego bardzo szybko w oczach opinii publicznej zaczęła się kojarzyć z tzw. przekrętami. [...] Realnie uwłaszczyły się grupy związane z politykami ponad podziałami politycznymi. Został tak skonstruowany, by wytransferować już transparentnie własność ze struktur sektora publicznego" - powiedział w rozmowie z "Rzeczpospolitą" prezydent Centrum im. Adama Smitha, Andrzej Sadowski.

 

"Pomalowano tylko fasadę państwa, przywracając koronę orłowi i złocąc mu szpony, ale nie odwrócono relacji urzędnik–obywatel, któremu to urzędnik powinien służyć w demokratycznym przecież państwie. W Polsce poza ustawą Wilczka nie było wyraźnej granicy dla władzy urzędnika. W miarę postępów demokracji jego władza nad obywatelem cały czas rośnie, a uchwalane przepisy mają charakter regulaminów o zachowaniu się poddanych wobec tej władzy" - powiedział Sadowski.

"Nie dokonano transformacji państwa. To trudne. Ale nic nie stoi na przeszkodzie również obecnej władzy, żeby premier czy minister wziął w obronę przedsiębiorcę zniszczonego przez podległych mu urzędników. Nastoletnia córka przedsiębiorcy napisała list do premiera, że chciałaby takiej samej sprawiedliwości i takiego zadośćuczynienia dla swojego taty jak dla Tomasza Komendy, niesłusznie skazanego za zabójstwo. Firma jej taty została zniszczona przez aparat rządowy i rodzina materialnie podupadła. Mimo że sąd go uniewinnił, nie dostał takiej deklaracji odszkodowania oraz uwagi od premiera jak Tomasz Komenda. W Polsce powinny być te same zasady dla wszystkich" - dodał.

Pytany, czy w latach 90. należało wymienić całą kadrę, odparł:

"W Niemczech, w Czechach wprowadzono zabezpieczenia dla kruchego porządku demokratycznego. Ludzie z dawnego systemu nie mogli sprawować funkcji w niektórych obszarach, np. profesorowie ekonomii marksistowsko-leninowskiej z NRD stracili prawo nauczania normalnej ekonomii w Niemczech".

Prezydent Centrum im. Adama Smitha wskazał następnie, jaki był charakter prywatyzacji w Polsce.

"Prywatyzacja na tzw. Zachodzie prowadziła do potanienia usług i lepszej ich jakości. Zachodnioeuropejskie rodziny zyskiwały materialnie na prywatyzacjach. W Polsce sprzedawano monopol naszego państwa monopoliście z innego państwa. Co taka prywatyzacja w Polsce miała wspólnego z tą zachodnią? Mam o tyle czyste sumienie, że w Centrum im. Adama Smitha robiliśmy przez wiele lat analizy procesów prywatyzacji, których część ukazała się publicznie. Jeżeli prywatyzacja na Zachodzie była synonimem liberalizmu, to w Polsce ze względu na brak transparentności stała się synonimem korupcji" - powiedział.

bsw/rzeczpospolita.pl