Fronda.pl: Temat wojny zdominował media, jednak obecnie Polacy coraz bardziej zwracają uwagę na kwestie ekonomiczne oraz nieustannie rosnące kursy euro i dolara. Jaka Pana zdaniem jest tendencja złotego? Czy przedłużająca się wojna na Ukrainie będzie dalej osłabiać naszą walutę?

Andrzej Sadowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha:

W Polsce fabryki jak stały, tak stoją i nadal produkują, a eksport cały czas zwiększa się. W gospodarce realnej nie ma dziś takich zmian, które uzasadniałyby przecenę wartości polskiego złotego. Nasza waluta traci na wartości w skutek polityki pieniężnej, która polega m.in. na utrzymywaniu cały czas realnie ujemnych stóp procentowych. Nawet kolejna podwyżka tychże stóp utrzymuje ujemną ich wartość przy rozkręcającej się cały czas inflacji. Jeszcze przed ogłoszeniem pandemii poziom inflacji był niepokojący. Spadek wartość polskiego złotego nie jest efektem jakiegoś trendu na który próbuje się zrzucić odpowiedzialność, tylko jest konsekwencją decyzji albo ich braku we właściwym czasie, który przegapiono i stracono.

Pojawiły się głosy, że w kontekście sytuacji wojny na Ukrainie Polska lepiej poradziłaby sobie, gdyby przyjęła walutę euro. Jak by Pan się ustosunkował do tego typu poglądów?

Czy kraje, które mają euro lepiej poradziły sobie w znacznie mniej kryzysowych sytuacjach jak np. spekulacyjny krach na rynkach finansowych lat 2007-2009? Przecież do tej pory państwa strefy euro nie wyszły z tamtego kryzysu mimo bilionów „dodrukowanych” euro w międzyczasie i braku jakiejkolwiek wojny na granicy Unii Europejskiej.

Dlaczego więc tego typu tezy, pozbawione przecież jakiejkolwiek elementarnej zasadności ekonomicznej w ogóle się w przestrzeni publicznej pojawiają?

Przyjęcie euro dla niektórych było jak nowa świecka religia. Od zmiany koloru farby na banknotach, które są w obiegu miał zapanować powszechny dobrobyt, a finanse publiczne miały być uzdrowione. 

Do inflacji wywołanej w opinii wielu pandemią koronawirusa doszła teraz również wojna na Ukrainie, co spowodowało decyzję o kolejnej podwyżce stóp procentowych. Jak ocenia Pan tę decyzję? Jakie widzi Pan perspektywy w tym zakresie?

Powtórzę, inflacja niepokojąco zaczęła rosnąć przed pandemią. W jej czasie zwiększono podaż pieniądza, a ograniczono administracyjnie podaż dóbr i usług. Nadprodukcja pieniądza spowodowała kolejną falę inflacji w Polsce. W miejsce znikającego z półek papieru toaletowego zaczęto zwiększać produkcję innego papieru, czyli pieniądza. Nadprodukcja pieniądza do tej pory nie została zrównoważona zwiększoną produkcją dóbr i usług, co jest też skutkiem przeregulowania gospodarki. Prędzej czy później, obywatele i przedsiębiorcy, zorientowali się, że na rynku jest więcej pieniądza, dlatego ceny zaczęły rosnąć. Zmiana cen jakiej doświadczamy jest konsekwencją dodatkowej masy pieniądza, który trafił do obiegu, a w części pochodził z tzw. tarcz uruchomionych przez rząd. Skoro w wyniku wypuszczenia na rynek takiej ilość pieniądza, pieniądz ten potaniał, to towary musiały zdrożeć. Część inflacji importujemy wraz z rosnącymi cenami ropy do naszego kraju, które też mają związek z dodatkową produkcją dolara, w którym transakcje na rynku paliw są rozliczane. Jednak większość inflacji nie pochodzi z importu, jak próbowali nas przekonywać rządzący, tylko jest wynikiem takich a nie innych decyzji podejmowanych w Polsce.

W Polsce niebawem skończy się sezon grzewczy (za co wszyscy trzymajmy kciuki), co automatycznie znacznie obniży nasze bieżące zapotrzebowanie na gaz. Czy ta okoliczność może wpłynąć na ekonomię i dać Polsce „tlen” na rozwiązanie palących problemów w tym zakresie?

Wcześniejsze pojawienie się wiosny zdejmie tylko jedną płatność z ciężarów finansowych części polskich rodzin. W witrynach wielu m.in. piekarni w naszym kraju pojawiły się informacje o zakończeniu działalności, prowadzonej nawet wiele dekad ze względu na kilkuset procentową podwyżkę cen gazu dla polskich przedsiębiorców. Ci, którzy ją przeżyją uwzględnią ją w cenach swoich produktów. Nieznaczna i czasowa obniżka stawek podatku VAT przez rząd w znikomym stopniu wpływa na cenę przy takich podwyżkach cen gazu i energii używanych do produkcji. Ponad 90 procent produkowanej energii w naszym kraju pochodzi od spółek, które należą do rządu. Podwyżki cen energii bez wątpienia poprawiały ad hoc bilanse spółek rządowych, ale ich skutkiem będzie wyhamowywanie rozwoju gospodarczego oraz obniżenia dobrobytu obywateli. Bez uwolnienia produkcji energii i tym samym doprowadzenia do jej nadprodukcji nie będzie obniżek cen.

W pierwszych dniach 2022 roku wiele mówiło się o fatalnych skutkach Polskiego Ładu. Wojna skutecznie zamiotła ten temat pod dywan, ale przecież rozwiązania te w dalszym ciągu istnieją i obowiązują. Czy jest szansa, że wojna na Ukrainie i związane z nią wahania ekonomiczne spowodują zrewidowanie Polskiego Ładu przez rząd?

Rząd skutecznie opanował chaos na granicy, jaki próbował u nas wywołać rząd Białorusi. Dlaczego zatem toleruje chaos wynikający z wprowadzenia przepisów, których nawet sami pracownicy urzędów skarbowych nie są w stanie wyjaśnić obywatelom? Chaos to chaos i w skutkach które powoduje nie ma różnicy, czy pochodzi on z zewnątrz na skutek działań wrogiego nam państwa, czy też z wewnątrz, jako wynik zaordynowanych przepisów, które dziś dezorganizują działalność gospodarczą w Polsce. Przedsiębiorcy i gospodarka to coś znacznie więcej, niż tylko dostarczyciele pieniędzy do budżetu jak to wydaje się politykom. Doprowadzenie do sytuacji i utrzymywanie jej zwłaszcza dziś, że połączone zespoły księgowych, prawników i doradców podatkowych nie są w stanie do tej pory rozwikłać przepisów tzw. Polskiego Ładu jest niewytłumaczalna zważywszy na kolejne zagrożenia w naszym kraju, które są skutkiem agresji rządu Rosji na Ukrainę. Zauważalne są już konsekwencje kolejnego chaosu związanego z napływem uciekinierów z tego państwa. W tej sytuacji należy eliminować lub ograniczać zwłaszcza te źródła chaosu, na które mamy zasadniczy wpływ, a nie dopuszczać do ich nakładania się na siebie oraz sumowania się.

Nawiązał Pan do problematyki uchodźców wojennych z Ukrainy. Ich napływ do naszego kraju w ogromnej liczbie – zapewne w najbliższych dniach pęknie granica 2 mln osób – będzie stanowić coraz bardziej palący problem dla naszej gospodarki. Dla milionów zaangażowanych w niesienie pomocy Ukraińcom Polaków będzie to stanowić spore obciążenie finansowe. Jak ocenia Pan propozycje rządu dotyczące wsparcia osób przyjmujących pod swym dachem uchodźców wojennych z Ukrainy, m. in. transfery gotówkowe, zwolnienia z podatków, ale również budzący chyba najwięcej emocji program 500+ skierowany do ukraińskich rodzin.

Wszystkie tego typu deklaracje ze strony polskiego rządu idące dalej niż możliwości ekonomiczne, mogą być sfinansowane wyłącznie przez realną gospodarkę i przedsiębiorców, zmagających się dziś z skutkami przepisów rzeczonego ładu. Nie wyszliśmy jeszcze z zapaści pandemicznej, w której instytucje rządu, a zwłaszcza służba zdrowia okazała się niewydolna i dysfunkcjonalna mimo nieprawdopodobnych środków jakie jej przekazano. Jak przy nie zmienionej do tego momentu służbie zdrowia można uczciwie i odpowiedzialnie zapowiadać, że wszyscy potrzebujący i z Ukrainy i z Polski zostaną przyjęci. Napaść rządu Rosji na Ukrainę stworzyła sytuację nadzwyczajną i dla rządu w Polsce jest doskonałą, ale ostatnią okazją przed wyborami do rozpoczęcia fundamentalnych zmian. Bez nich państwo nie stanie się sprawniejsze i lepiej przygotowane na sytuacje kryzysowe od samych, jak dziś, deklaracji. Jakość działania instytucji rządu, a zwłaszcza urzędu pierwszego kontaktu dla obywatela jakim jest służba zdrowia oraz dotkliwość inflacji może być rozstrzygająca w wyborach.

I to właśnie, Pana zdaniem, będą czynniki decydujące o tym, kto przejmie w Polsce stery władzy po następnych wyborach?

Tak, ponieważ ta kolejna sytuacja kryzysowa, z którą mamy obecnie do czynienia, niestety pokazuje każdego kolejnego dnia jak w ograniczonym stopniu jesteśmy do niej przygotowani, nie posiadając ani odpowiednich struktur, ani też procedur dla tego rodzaju sytuacji. Trudno dziś znaleźć jakiekolwiek logiczne uzasadnienie dla utrzymywania coraz bardziej absurdalnych obowiązków związanych z przestrzeganiem reżimu sanitarnego dla polskich obywateli w sytuacji ich braku dla uchodźców z Ukrainy. Wojna jest zawsze punktem zwrotnym i polski rząd powinien go wykorzystać do pozbawienia biurokracji władzy nad gospodarką, aby przywrócić pełne jej możliwości wytwórcze oraz zmienić lub zlikwidować instytucje, które nie prezentują najwyższej sprawności, albo są zbędne. Niezwykle ważne jest zniesienie biurokratycznej oraz podatkowej pańszczyzny dla najmniejszych przedsiębiorców, którzy w mikro firmach z dnia na dzień mogą zatrudnić część obywateli Ukrainy. Do tego potrzebna jest od ręki mądra polityka naturalizacyjna. Jaki jest cel podtrzymywania atmosfery tymczasowości proponując im prawo pobytu do 18 miesięcy?

Uważa Pan, że ta półtoraroczna granica, jaka została tu przez naszych rządzących wytyczona nie jest odpowiednia?

A co stanie się z tymi ukraińskimi uchodźcami w 19 miesiącu ich pobytu? Czy rząd szuka dla siebie dodatkowego zajęcia z przedłużaniem im możliwość pozostania na kolejne miesiące? Tak, jak dziś jawnie niepotrzebny ład ustanowił absurdalne limity dla dobrobytu, aktywności, przedsiębiorczości i dla klasy średniej, tak i tu wprowadzono nie mające większego uzasadnienia limity. Sprawią one, że pomimo oferowanej pomocy finansowej uchodźcy z Ukrainy ze względu na brak wyraźnej alternatywy jaką jest naturalizacja potraktują pobyt w naszym kraju jako etap przejściowy. Skoro rządy przez lata nie wypracowały zasad polityki migracyjnej, albo jeżeli jakiekolwiek są to ich nie stosują, to może warto adoptować rozwiązania stosowane przez Kanadę. Wojna pokazała, że nie mamy czasu na mitrężenie go i nie możemy go od nikogo pożyczyć. Czas to też pieniądz, którego nie można jednak dodrukować, dlatego nie marnujmy go więcej.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

 

spisał ren