Ambasador RP w Berlinie, Andrzej Przyłębski postanowił przerwać milczenie w sprawie teczki personalnej Tajnego Współpracownika o pseudonimie Wolfgang.

Profesor Przyłębski udzielił wywiadu korespondentowi TVP, Cezaremu Gmyzowi. Zapewnił, że będzie prosił IPN o jak najszybszą lustrację. Nie zaprzeczył, że mógł podpisać zobowiązanie, stwierdził jednak, że stało się to pod przymusem.

"Myślę, że nie byłem tajnym współpracownikiem. Wprawdzie podczas ubiegania się o paszport w 1979 roku na wyjazd do Wielkiej Brytanii miałem rozmowę, w konsekwencji której prawdopodobnie podpisałem jakieś zobowiązanie do współpracy, ale było to zrobione pod przymusem, bo gdybym tego nie zrobił, to nie dostałbym paszportu"-wyjaśnił ambasador w rozmowie z Cezarym Gmyzem.

"Byłem też szantażowany tym, że zostanę relegowany ze studiów za kolportowanie prasy antykomunistycznej. Nie było to tajne, bo poinformowałem kolegów-akademików, poinformowałem moją narzeczoną. Jak sądzę, nie spełniało to kryteriów ani tajności, ani dobrowolności"– zaznaczył Przyłębski.

Ambasador powiedział również korespondentowi TVP, że po jego powrocie z Wielkiej Brytanii kontakt ten nie był kontynuowany.

"Odrzuciłem dwie propozycje spotkania z tym człowiekiem z biura paszportowego. Napisałem nawet do nich pismo, że nie życzę sobie dalszych spotkań. W związku z tym w 1980 roku – jak wynika z dokumentów – wyrejestrowano mnie i od tej pory nie byłem nękany"- tłumaczył.

JJ/TVP Info, Fronda.pl