Andrzej Duda zapowiada starania o to, by pomnik smoleński stanął przed Pałacem Prezydenckim, a nie w bocznej uliczce, jak proponuje prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz. Czy sprawa doczeka się wreszcie finału?

Mam nadzieję i przekonanie, że tak właśnie będzie, że starania kilkuset osób - rodzin tych, którzy tam zginęli, a także wieluset tysięcy, a może i milionów Polaków przekonanych o tym, że taki monument powinien stanąć przed pałacem doczekają się uwzględnienia przez władze Warszawy.

Zaproponowanie terenu na zapleczu budynku Ministerstwa Kultury było po prostu skandalicznym posunięciem władz Warszawy, obliczonym na potrzeby wyborów prezydenckich. Mam nadzieję, że tam monument nigdy nie stanie, bo byłoby to hańbiące i upokarzające. W Smoleńsku zginęły osoby o wielkim wkładzie w historię Warszawy i w kulturę, najwyżsi dostojnicy państwowi, honorowi obywatele Warszawy. Takie lekceważenie ich zasług i czynów jest wielkim skandalem.

Mówiłem wielokrotnie, że pomnik powinien stanąć przed Pałacem Prezydenckim. W ciągu kilku lat powinniśmy odbudować Pałac Saski i statuę księcia Józefa Poniatowskiego przenieść na historyczne miejsce. Wtedy mamy wspaniałe miejsce dla pomnika upamiętniającego polskich mężów stanu i męczenników, którzy zginęli nad Smoleńskiem.

Jaki ten pomnik miałby być?

Tego nie chcę zgadywać. Od tego są różne instytucje i fachowcy. W każdym razie powinien to być obelisk na miarę tego, co się wydarzyło w Smoleńsku.

Czy ze strony państwa oprócz pomnika potrzebne jest jeszcze jakieś upamiętnienie tragedii smoleńskiej?

Historia zweryfikuje posunięcia władz Warszawy i rządzącej koalicji odnośnie upamiętnienia naszej narodowej tragedii nad Smoleńskiem. Uważam, że ranga tego wydarzenia i nieszczęście, jakie spotkało Polskę zasługuje na upamiętnienie na różnych płaszczyznach. Warszawa powinna mieć pomnik, zasługujący na to, by był nazywany godnym upamiętnieniem tych, którzy odeszli w Smoleńsku.

Rozmawiał Jakub Jałowiczor