"Już niedługo przez Bug możemy graniczyć z innym niż dotychczas państwem. Rosja bowiem powoli, ale konsekwentnie, połyka Białoruś" - przekonuje na łamach "Rzeczpospolitej" Andrzej Łomanowski.

 

Autor przypomina, że w latach 90. Aleksander Łukaszenko chciał być prezydentem Rosji. Dążył do zjednoczenia Białorusi z Moskwą, bo liczył, że to on przejmie schedę po ustępującym Borysie Jelcynie. Chętnie wyprzedawał suwerenność Mińska. "Wywołał lawinę, pod którą właśnie znika" - twierdzi Łomanowski.

Publicysta przekonuje, że Łukaszenko, choć mógł podjąć próbę postawienia białoruskiej gospodarki na nogi, wolał uczynić ze swojego kraju "rezerwat radzieckich zwyczajów". "Stał się bankrutem siedzącym w kieszeni Kremla", pisze Łomanowski. Łukaszenko pozbawił się choćby tylko tych możliwości, które mają Ukraińcy, biedni wprawdzie i skorumpowani, ale zdolni do tego, by tworzyć coś sami, w tym sprzęt wojskowy.

"Wydaje się, że los Mińska jest już przesądzony. Łukaszenko zaś – wcześniej czy później – pójdzie na takie ustępstwa, jakich jeszcze zażąda od niego Kreml. Znikąd bowiem nie nadejdzie dla niego pomoc, nikt nie podejmie się finansowania bankruta" - twierdzi Łomanowski.

W jego ocenie spierać się można już jedynie o to, jak długo Łukaszenko będzie "umierać" oraz czym zakończy się cały proces; czy wchłonięciem Białorusi do Rosji, czy też "wykrojeniem jakichś włości dla następcy".

Konstatuje Łomanowski ponuro: "Najbardziej żal kilkuset tysięcy naszych rodaków sprzedawanych Batce przez kolejne rządy w Warszawie w zamian za łukaszenkowskie obietnice demokratyzacji"...

bsw/rzeczpospolita.pl