Portal Fronda.pl: Już w sobotę w Warszawie odbędzie się wielki marsz Prawa i Sprawiedliwości. Pan jest jednym z członków Komitetu Honorowego. Dlaczego wspiera Pan tą manifestację?

Andrzej Gwiazda: Pierwszy powód jest oczywisty – marsz odbywa się 13 grudnia, czyli w rocznicę ogłoszenia stanu wojennego. Stan wojenny był podstawą ufundowania III RP. Wszystko na to wskazuje, choćby instrukcje aresztowań, że od samego początku stawiano na złamanie oporu społecznego tak, aby w rezultacie zgnębione prześladowaniami społeczeństwo zgodziło się na urządzenie Polski zgodnie z interesem tych, którzy stan wojenny wprowadzali. Stan wojenny był bezdyskusyjnym przestępstwem, nawet według obowiązującego wtedy prawa, był drastycznym złamaniem postanowień konstytucji PRL. Wszystkie działania zbudowane na bazie stanu wojennego, w połączeniu ze zmęczeniem i utratą przez społeczeństwo wiary we własne siły, służyły przeprowadzeniu transformacji wbrew polskim, społecznym interesom, a zgodnie z interesami autorów stanu wojennego. To trwa do dzisiaj. Zawarte porozumienie zapewniło autorom stanu wojennego bezkarność. To tkwi w świadomości społecznej, jeśli nawet nie jest głośno i oficjalnie wyrażane. Wniosek z tego wszystkiego nasuwa się sam – jeśli są ludzie bezkarni, to dlaczego tylko niektórzy? W końcu podobno wszyscy jesteśmy równymi obywatelami... To pobudza ambicje i daje możliwości do kolejnego łamania prawa, do kolejnych afer... Ci, którzy biorą w nich udział, uważają, że skoro mają większość głosów w Sejmie, to mogą łamać prawo, mogą się czuć bezkarni. W ostatnich wyborach rozbestwili się tak, że poszli za daleko. Społeczeństwo dostrzegło, że jest oszukiwane. Od kiedy tak się dzieje? Nie wiemy. Wiemy natomiast, że jesteśmy oszukiwani od 25 lat, kiedy kapitulację Okrągłego Stołu uznaliśmy za zwycięstwo.

Rocznica 13 grudnia to pierwszy powód, ale jest jeszcze jeden, czyli ostatnie wybory samorządowe i liczne nieprawidłowości, czy – niektórzy nie boją się używać ostrzejszych sformułowań – fałszerstwa wyborcze. Jutrzejszy marsz to także protest przeciwko temu niepokojącemu zjawisku.

W ostrych słowach przebił nas sam pan prezydent, nazywając tych, którzy mają wątpliwości, co do uczciwości wyborów, „szaleńcami”. Tym samym, otworzył drogę do konkursu na obelgi. Przy okazji, wyjawił w czyim interesie jest nazywanie nas „szaleńcami”. Przecież przekonanie o sfałszowaniu wyborów jest całkiem powszechne. Wystarczy wspomnieć o 1500 wniosków do sądów o sfałszowaniu wyborów. W czyim interesie jest taka sytuacja? Mieliśmy szybką odpowiedź ze strony parlamentu, który nie zgodził się na zmiany w przepisach wyborczych. To wszystko wygląda znacznie poważniej, niż w czasie, kiedy ludzie wyszli na ulice, by demonstrować, kiedy jeszcze demonstrowali być może przeciwko drobnym fałszerstwom. Obecny stan rzeczy jest podtrzymywany przez władzę wykonawczą i ustawodawczą. To już jest sytuacja groźna, bo świadczy o całkowitym rozkładzie państwa.

Marsz odbywa się pod hasłem „W obronie demokracji i wolności mediów”. Czy to znaczy, że Polska nie jest dziś demokratyczna, że trzeba tej demokracji bronić? Przecież media głównego nurtu i ludzie z obozu władzy zapewniają nas o dobrej kondycji polskiej demokracji i oburzają się na tych, którzy w to wątpią.

Poglądy na demokrację można mieć różne. Przez 40 lat PRL byliśmy zapewniani, że mamy w Polsce ludową demokrację, która później została zakwestionowana. Komuna, fałszując wybory w 1947 roku (do czego obecnie sama się przyznaje), też startowała pod hasłem demokracji. Pamiętam więc, że jako 12-letni chłopak cegłą na murze pisałem różne brzydkie hasła o demokracji. Taki nam narzucono pogląd. System komunistyczny, wchodząc do Polski na ruskich bagnetach, zaprowadzony przez odziały NKWD, reklamował się jako demokracja. Nie ma co się dziwić, że ludzie opowiadający się właśnie za tą opcją, twierdzą że Polska jest państwem prawa, łamiąc to prawo i wyznaczając klasę ludzi, będących poza zasięgiem sprawiedliwości. Tak samo mogą nam wmawiać, że mamy demokrację, bo jest kartka i można ją wrzucić do skrzynki. Głosy liczy komputer, który jest urządzeniem mechanicznym i nie może tego robić. Może jedynie sprawnie dodać to, co mu człowiek wstuka na klawiaturze, nic ponadto. Pomijam już to, co czasem znajduję w rubrykach sensacyjnych informacji o wyczynach hakerów, którzy potrafią włamać się do systemu bankowego, ukraść pieniądze, włamać się do tajnych systemów wojskowych i służb specjalnych... Przecież wynik wyborów też może być uzależniony od ich działań. Program wyborczy pisze jakaś osoba. Komputer działa według tego programu. Czy mamy naprawdę 100 proc. zaufania do ludzi, którzy pisali program? Przecież nawet nie znamy ich nazwisk... Zastrzeżeń można wymieniać wiele, ale chciałbym jeszcze przypomnieć to, co powiedział amerykański profesor, specjalista od organizacji pracy. Jeśli chcesz wprowadzić komputer do swojej firmy, naprzód musisz zaprowadzić idealny porządek. W przeciwnym razie, komputer tylko przyspieszy cyrkulację bałaganu – mówił. Być może to jest odpowiedź na pytanie dlaczego komputer, który może wykonać kilka miliardów operacji w ciągu sekundy, na liczenie głosów zużył tydzień...

Media od kilkunastu dni histerycznie reagują na marsz PiS 13 grudnia i starają się zrobić wszystko, aby maksymalnie zniechęcić Polaków do udziału w manifestacji. Dlaczego, skąd ten strach? Kuriozalną okładkę zaprezentował dwa dni temu tygodnik „Polityka”, porównując Jarosława Kaczyńskiego do gen. Wojciecha Jaruzelskiego i zarzucając prezesowi PiS wprowadzanie „stanu wojenki”.

Ludzie, którzy optują za tym systemem nie odróżniają demonstracji od czołgów. Nie rozróżniają publicznego zgromadzenia od oddziałów pałkarzy, polewaczek i zatrzymań. Jest to niesłychanie ciekawe i pouczające! Ci ludzie stoją za tym systemem... Nie wiem, co powiedzieć na temat dziennikarzy, którzy piszą takie rzeczy, robią takie okładki... Chyba tylko tyle, że są w stanie napisać to wszystko, co im każą, oczywiście za pieniądze. Tak zresztą było przez 40 lat PRL. Co to pokazuje? Ludzie tego systemu najbardziej boją się społeczeństwa. Dlaczego? Być może my nie wiemy, ale oni wiedzą... Nie znamy ich wszystkich czynów, ale oni je znają i boją się, że zostanie to ujawnione i wreszcie zostaną wyciągnięte konsekwencje. Jeśli mówimy o demokracji, sprawiedliwości, przestrzeganiu prawa, to trzeba powiedzieć, że tego może przypilnować wyłącznie społeczeństwo. Tylko społeczeństwo jest w stanie zmienić, dopilnować demokracji... Czytałem ostatnio artykuł z pytaniami, dlaczego w Polsce demokracja jest taka słaba, a w krajach Europy Zachodniej rozwija się prawidłowo, nie ma problemów... Odpowiedź jest prosta – Hiszpanie, Holendrzy, Francuzi w razie zaniepokojenia masowo wychodzą na ulice, a Polacy nie.

Jednak wątpliwości co do maszerowania w dniu 13 grudnia pojawiają się także po „prawej” stronie sceny politycznej. W weekendowym „Plus Minus” ukaże się rozmowa z Kornelem Morawieckim, który deklaruje, że nie pójdzie na marsz PiS. „Nie, bo uważam, że 13 grudnia to nie jest odpowiednia data na tego typu demonstracje. Ale jestem oburzony tym, co się stało w wyborach samorządowych. Ich wyniki nie oddają woli elektoratu” - mówi. Nie wszystkim podoba się manifestowanie przeciw fałszerstwom wyborczym w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego.

Kornel Morawiecki ma w tej sprawie własne zdanie, Janusz Korwin-Mikke ma własne, jeszcze inne ma Ewa Kopacz... Każdy ma prawo do własnych poglądów na ten temat. Takie jest prawo każdego obywatela i obowiązek, aby swoje zdanie wypowiadać. Jeśli się ma możliwość, to także publicznie.

Rozm. Marta Brzezińska-Waleszczyk