Każdy polityk jest niewolnikiem sondaży, chyba, że chce wiecznie przegrywać. Świadomość tego ma także prezydent Andrzej Duda i głupotą lub w najlepszym wypadku przejawem naiwnego pięknoduchostwa byłoby zakładać, że „słupkami” głowa państwa przejmować się nie będzie. Opublikowany wczoraj sondaż CBOS pokazuje, że radykalna próba Dudy zerwania z wizerunkiem „długopisu” Jarosława Kaczyńskiego przyniosła pożądany skutek – notowania bardzo (!) znacząco skoczyły. Znajdzie się wielu, którzy nie będą w to wierzyć, wskazując na zakłamanie sondaży. Może i tak, ale w tym wypadku można powiedzieć, że i na zwykły zdrowy rozum polityk samodzielny robi lepsze wrażenie od (faktycznie czy nie) zależnego. Duda zyskał – i trzeba sądzić, że strategii chodzenia własną drogą będzie trzymał się już do końca. Ekspozycja niezgody z MON czy osobne świętowanie 1. września to konieczna konsekwencja tej postawy.

Można narzekać, że to „zdrada” i porzucenie założeń macierzystego obozu. Nie, to tylko polityczny realizm. Z łatką „marionetki” Duda mógłby łatwo przegrać wybory prezydenckie. Zachować skrajną wierność za cenę klęski? To nie tylko mało ambitne wydanie się na ostry i ponury sąd większości ludu; to także niedźwiedzia przysługa wobec Polski. Jeżeli PiS, w co wierzę, wygra kolejne wybory parlamentarne, to doprawdy nie potrzebuje w Belwederze Donalda Tuska. Lepszy „swój”, nawet jeśli wierzga; a wierzga nie tylko dlatego, że chce, ale i dlatego, że – trzeźwo patrząc – musi. Wyborców trzeba kupić populizmem i odpowiednio zbudowanym wizerunkiem, nawet jeśli jest całkowicie fałszywy. Takie są reguły gry.

Wybicie się Dudy na samodzielność to zresztą w relacjach Belweder – PiS niemalże sytuacja „win – win”. Prezydent wygrywa znacząco zwiększając swoje szanse na drugą kadencję, Jarosław Kaczyński wygrywa odsuwając widmo kohabitacji w kolejnej kadencji parlamentarnej. Jeżeli na ołtarzu tego sukcesu poświęcona ma zostać reforma sądownictwa, to – rzeczywiście – jest to sprawa bolesna, ale trzeba ją przełknąć; opinia o niezależności Andrzeja Dudy była dotąd tak fatalna, że trzeba było naprawdę mocnego uderzenia, by ją przełamać. Sondaż pokazuje, że się udało. Mam nadzieję, że pomimo wszystkich zgrzytów bieżącej polityki z perspektywy lat okaże się, że było warto. Zwłaszcza, że wystartowała właśnie swoista „kampania” przed referendum konstytucyjnym. A to referendum właśnie może być najważniejszym posunięciem tej kadencji prezydentury Andrzeja Dudy, wnosząc potencjalnie bardzo wiele do dyskusji o kształcie ustawy zasadniczej lub wręcz ten kształt przesądzając. Głosu „marionetki” nikt by nie słuchał – a w tym przypadku naprawdę warto doprowadzić do zmiany. Wbrew pozorom obecne spory to więc nie tylko gra ambicji.  

Paweł Chmielewski