,,Gazeta Wyborcza'' jest w biedzie. Wakacje skończyły się już na dobre i na poważnie powraca bezpardonowa walka polityczna. Tymczasem obraz dla ,,totalniaków'' wygląda dość niecekawie. Na polu został sam Jarosław Kaczyński, a wszystkie Schetyny, Petru i Siemoniaki pochowały się gdzieś po kątach. W ponurym (ponurym dla michnikoidów, rzecz jasna!) felietonie na łamach ,,Gazety Wyborczej'' sytuację za trudną uznaje Paweł Wroński. Ale Wroński widzi też światełko nadziei...

Wroński przypomina, że według sondaży PiS ma znakomite notowania (na poziomie 40 procent, dwukrotnie więcej, niż ma druga za nim PO). Schetyna i Petru mają poblemy z przywództwem w partii, PSL jest na granicy ,,użytkowalności'' - wystarczy, że straci jednego posła, a rozpoadnie się sejmowy klub partyjny.

Ale w ciemnym tunelu Wroński dostrzega światełko... Światło to nazywa się Andrzej Duda. ,,? W wakacje pojawił się nowy czynnik polityczny, czyli prezydent Andrzej Duda, który zawetował nowelizację ustaw o Regionalnych Izbach Obrachunkowych, Sądzie Najwyższym oraz Krajowej Radzie Sądownictwa. Z tego powodu sytuacja staje się mniej przewidywalna. Opozycja staje zaś przed pytaniem, czy podjąć grę z udziałem prezydenta, który do tej pory pełnił aktywną funkcję w destrukcji ładu konstytucyjnego? Dylemat jest trudny'' - pisze dziennikarz.

,,Dochodzi pytanie, czy opozycji pozostał jeszcze jakkolwiek inny ruch, zważywszy że to prezydent okazał się skuteczniejszy w ograniczaniu władzy partii rządzącej niźli cała zjednoczona opozycja razem wzięta'' - pisze Wroński.

mod/wyborcza.pl