Reżyserem dokumentu jest Paul Hensler, który do jego realizacji przymierzał się ponad 10 lat. O zamiarze nakręcenia filmu poinformował w październiku 2001 r. Jana Pawła II i za pośrednictwem sekretariatu stanu otrzymał jego błogosławieństwo.

 

Amerykańscy filmowcy mówią, że historia ks. Jerzego jest poza Polską prawie nieznana. Chcą to zmienić. Sam reżyser chce w ten sposób spłacić również swój osobisty dług; w czasie wojny w Wietnamie, jako żołnierz, zajmował się przygotowywaniem ciał poległych do transportu do Stanów. Miał do czynienia z chemikaliami, które wywołały zakażenie. Po latach choroby groziła mu amputacja nóg - wtedy poznał historię męczeństwa ks. Jerzego i zaczął się modlić za jego wstawiennictwem. Do amputacji nie doszło...

 

Ostatnio zdjęcia filmowe realizowano w Polsce, m.in. w Warszawie. Wywiadów udzieliło filmowcom wiele znanych osób, wśród nich ks. kard. Stanisław Dziwisz i Katarzyna Soborak, która przez 28 lat współpracowała z ks. Jerzym, a obecnie prowadzi poświęcony mu ośrodek dokumentacji przy parafii św. Stanisława Kostki w Warszawie. Ze stolicy Amerykanie pojadą do Rzymu, gdzie nagrywać będą kolejne rozmowy.

 

Film powinien być gotowy już w październiku, realizatorzy mają zamiar udostępnić go w tłumaczeniu na kilka języków. Premiera ma się odbyć w Stanach Zjednoczonych, Warszawie, Krakowie i Rzymie. Twórcy chcieliby go również pokazać Ojcu Świętemu Benedyktowi XVI.

 

Jedną z osób, którą Amerykanie poprosili o wypowiedź jest ks. Jarosław Cielecki.

- Bardzo przeżywałem ten wywiad, zwłaszcza chwile w mieszkaniu księdza Jerzego - tam, gdzie mieszkał, modlił się, gdzie przeżywał tyle trudnych chwil. To dla mnie wielka łaska, że mogę mówić o tym, kim winien być ksiądz Jerzy Popiełuszko dla wszystkich, a zwłaszcza dla duchownych. Ksiądz Jerzy jest mi bardzo bliski - mam jego relikwie: koloratkę i... sweter, który ofiarowała mi jego mama. Ksiądz Jerzy, chociaż został wyniesiony na ołtarze w 2006 roku, świętym był już wtedy, gdy oddał życie za Kościół, za wolność, za nas. A to, że papież przybył na jego grób i ucałował go, było jakby swoistą kanonizacją - mówi ks. Cielecki.

 

dziennikpolski24.pl