Jack Hagel spotkał się m. in. z premierem Donaldem Tuskiem i ministrem obrony Tomaszem Siemoniakiem. Według oficjalnego komunikatu ambasady USA „celem wizyty są rozmowy o bliskiej współpracy obronnej Polski i Stanów Zjednoczonych i o partnerstwie w zakresie szeroko rozumianego bezpieczeństwa międzynarodowego”.
W 2012 roku w Polsce nie pojawił się żaden wysoki rangą urzędnik z USA. Tymczasem w ubiegłym roku ważnych wizyt dyplomatycznych było wiele.
W listopadzie nad Wisłą gościł sekretarz stanu John Kerry. W lipcu Polskę odwiedził szef amerykańskiej armii, gen. Martin Dempsey. W kwietniu w Warszawie zorganizowano Polsko-Amerykański Dzień Przemysłu Obronnego. Miesiąc wcześniej wizytę złożył nam podsekretarz stanu ds. politycznych w Departamencie Stanu, Wendy Sherman.
Od roku toczą się więc między Polską a USA intensywne rozmowy dyplomatyczne. Ich głównym przedmiotem jest kwestia obronności.
Analityk ds. bezpieczeństwa, Michał Hola z „Military and Defense Magazine”, wskazuje, że chodzi tu najprawdopodobniej o interesy amerykańskiego przemysłu zbrojeniowego.
„Rozmowy o obronności na najwyższym poziomie politycznym służą w durzej mierze promocji amerykańskiego przemysłu obronnego. Amerykanie robią to naprawdę dobrze, tak po prostu wygląda robienie interesów. W sumie dziwić może, że Polacy niedostatecznie wykorzystują podobne okazje” – mówi.
Do 2022 roku Polska zainwestuje ponad 100 mild. zł. w unowocześnienie armii. Przykładowo, przetarg na tarczę antyrakietową jest wart 26 mld. zł., a na śmigłowce – 12 mld. Dr Aleksandra Jarczewska z Uniwersytetu Warszawskiego uważa, że podobnie silną presję Amerykanie wywierali przy okazji podpisywania kontraktu na samoloty F-16.
Gen. Waldemar Skrzypczak podkreśla, że w interesach z Amerykanami potrzebna jest ogromna czujność. Właśnie przy okazji F-16 daliśmy się po prostu wykiwać.
„Oceńmy wiarygodność deklaracji amerykańskich przez pryzmat wykonania poprzednich umów. Zostaliśmy wykiwani na miliardy złotych i mamy prawo czuć się oszukani” – powiedział.
Pac/dziennik.pl