Sejmowa komisja śledcza ds. Amber Gold przeprowadziła dziś konfrontację między wicedyrektorem gdańskiej delegatury ABW, Jarosławem Dąbrowskim a szefem jej pionu operacyjnego. Sprawa zakończy się wnioskiem do prokuratury, gdyż zeznania obu tak ważnych świadków okazały się... całkowicie sprzeczne! 

Mowa m.in. o wątku Michała Tuska, jak również działań operacyjnych ABW i współpracy z prokuratorami. Naczelnik pionu operacyjnego zeznał, że wicedyrektor zakazał mu zajmowania się wątkami bocznymi afery Amber Gold oraz sprawą Michała Tuska. Groził prokuratorskimi zarzutami utrudniania śledztwa- twierdził świadek. 

"To było dosadne polecenie, dlatego dobrze to pamiętam. Dąbrowski powiedział: jeżeli nie chcesz mieć zarzutów dotyczących utrudniania śledztwa, to trzymaj się ram postępowania"- zeznał funkcjonariusz. Co na to Jarosław Dąbrowski?

"Nie przypominam sobie, abym wydał kiedykolwiek polecenie zakazu prowadzenia prac operacyjnych niezwiązanych bezpośrednio z prowadzonym śledztwem. (…) Przyjąłem zasadę, że działania operacyjne prowadzimy w wątkach, które zostały nam zlecone"- przekonywał. Szefowa komisji ds. Amber Gold, Małgorzata Wassermann zapytała świadków o zeznania prokuratorów. Śledczy twierdzili, że nie byli informowani przez ABW o działaniach operacyjnych. Tymczasem Jarosław Dąbrowski zeznawał wcześniej, że informował prokuratorów, oni jednak konsekwentnie zaprzeczali jego zeznaniom. Wiceszef gdańskiej ABW stwierdził, że mogło to wynikać z "dekoncentracji", nie przypomina sobie bowiem tych okoliczności, zwłaszcza że funkcjonowała zasada informowania prokuratora o czynnościach operacyjnych. 

"Nie pamiętam teraz, ale skoro były planowane działania operacyjnie,choćby dotyczące możliwości wyjazdu Marcina P., to taka wiedza była znana prokuratorom"-zeznał Dąbrowski. Naczelnik pionu operacyjnego stwierdził również, że bez zgody wicedyrektora nie miał prawa wszcząć żadnej sprawy operacyjnej. Styl zarządzania Dąbrowskiego ocenił jako "ręczne sterowanie", a w sprawie Amber Gold doszło do "przejęcia sterowania". Dąbrowski nie zgodził się z tym stwierdzeniem, podkreślając, że "ABW miała dużą swobodę w prowadzeniu śledztwa". Wówczas funkcjonariusz ABW posłużył się przykładem:

"W okresie, którą funkcję pełnił Dąbrowski, cała poczta wchodząca do wydziału była przeglądana przez wicedyrektora, a poczta wychodząca konsultowana z dyrektorem. Teoretycznie było to w mojej kompetencji. Dąbrowski zastrzegł sobie szereg czynności dla siebie".

Wicedyrektor gdańskiej delegatury ABW kilkakrotnie "korygował" wcześniejsze wypowiedzi lub też zmieniał zdanie. Członkowie komisji złożą wnioski do prokuratury w sprawie dzisiejszej konfrontacji.

yenn/PAP, Fronda.pl